Ja zaczne od pouczajacego, moze ktos inny tez sie zdecyduje:
robilem prosta droge w Tatrach, wszystko szlo mozolnie ale do gory ;-) Potem nastapil moment zjazdu zeby posprzatac po sobie i wrocic na kolejny wyciag. I wtedy pojawil sie problem - gdzies niedaleko dolnego stanowiska zaplatala mi sie jedna lina, przy czym byla powyzej mnie i lekko z boku. Przez balagan nie moglem sie za bardzo ruszyc w zadna ze stron i koniec koncow zdecydowalem sie wypiac z przyrzadu zeby ja uwolnic (zastepujac inna asekuracja). Teraz juz nie do konca pamietam co bylo powodem takiej blokady (tzn jaki byl uklad przelotow, ktore mnie trzymaly ponizej i miejsca zaklinowania) ale nauczylem sie jednego: zawsze trzymac porzadek w sprzecie - nawet jesli wszystko wydaje sie banalnie proste i kusi, zeby pojsc na skroty. Zawsze to znaczy niezaleznie czy wspinam sie w skalach czy gorach, czy ide sam czy z kims - porzadek ma byc!
I mimo, ze na kursach klepie sie to kazdego dnia, to dopiero nieprzyjemna sytuacja przeorala moje nawyki...