Tamże Łoza pisze:
Po dwudziestu latach z trudem przypominam sobie szczegóły następnego dnia. Pamiętam tylko, że Jacek był zupełnie wykończony fizycznie. Miał potężne zakwasy, ledwo się ruszał. Nie powiem: ja też dostałem nieźle w kość, ale ja byłem od Jacka zwyczajnie dużo silniejszy. Jacek był wprawdzie niewiele ode mnie młodszy, ale poza alpinizmem nie uprawiał żadnego sportu, ja natomiast byłem już wtedy trenerem judo i kung fu, biegałem co roku na maraton, a przede wszystkim, pracując jako trener, miałem codziennie 4-6 godzin intensywnego ruchu.
Pamiętam jak ww trener judo i kung fu fascynował nas opowieściami jak szybcy w ruchach są prawdziwi mistrzowie,
zapewniał, że on sam jest już bliski złapania kuli karabinowej w locie. Chyba mówił prawdę, bo żadna kula do
bywalców werandy schroniska nigdy nie doleciała...
W$
PS. jeszcze żyją świadkowie tych opowieści
Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2020-01-09 23:53 przez $więty.