jodlosz Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Hej,
> jak znajdziesz czas to przeczytaj zalinkowane
> artykuły i dyskusje dt. podobnych problemów w
> Szwecji, Austrii czy Kanadzie - tylko czekać, aż
> środowiskowa dyskusja i u nas przeniesienie się na
> poziom mediów niespecjalistycznych i - odpukać -
> polityczny. A to już bezpośrednio może wpłynąc na
> kwestie związane z dostępem.
Niby racja, ale zdecydowaną większość tych nazw dróg da się jakoś wybronić, wytłumaczyć nawet osobom "niespecjalistycznym". Z drugiej strony o tym, co wchodzi na poziom mediów niespecjalistycznych, decydują pismaki. A ci dzisiejsi potrafią z dupy zrobić fanfarę. Przy odpowiednim nastawieniu autora nawet bogu ducha winne nazwy wyjdą na seksistowskie, rasistowskie, itd. Tak naprawdę, w mainstreamowej prasie nikogo nie będą obchodzić nazwy dróg. Oni chcą pisać o tym, o czym ludzie chcą czytać, czyli np. o "ludziach gór", o tym, w jakich to kuźniach wykuwają się ich tytanowe serca, więc tak naprawdę nazwy dróg będą raczej użyte jako pretekst do pokazania mitów o całym środowisku. A my skądinąd wiemy, że ono jest dość przypadkowym zlepkiem ludzi, których łączy jedynie zamiłowanie do ruchu w pionie. Obok siebie, a czasem nawet w jednym zespole, będzie się wspinał rasista i ksenofob z kimś zdrowym na umyśle, albo i niezrównoważonym w lewo. W rzetelnym dyskursie nie da się obronić tezy, że wspinacze są wyznawcami jakichś poronionych ideologii, poza ideologią zginania mięśni na chwytach i stopniach.
Wracając do meritum, chyba najlepiej postępować tak, jak napisał Ben - nie przyznawać środków na obicie dróg osobom, które nie umieją ich w sensowny sposób nazwać. Z wyjątkiem Gumy - jego poczucie sensu jest bezsensowne w sposób nieszkodliwy ; -)