Po pierwsze, nie bardzo rozumiem o co chodzi w poniższym - pewnie to jakiś zbyt daleko idący skrót myślowy:
"Od kilku lat to my, (bardziej nie chcąc niż chcąc) przyjmujemy zgłoszenia, pomysły, i jeśli nie są nierealne (Maczuga Herkulesa), w miarę możliwości przekazujemy ekiperom PZA materiały i sprzęt zakupione ze środków społecznych."
zwłaszcza w kontekście wzmianki o tym, co jest misją "Naszych Skał" chwilę wcześniej. Znaczy się, macie misję, ale bardziej nie chcecie jej realizować, niż chcecie?
Po drugie, nie widzę kontrowersji w nazwach dróg z Rzędek czy Faszystowskiego Ogródka. Kontrowersją jest tu raczej kwestionowanie prawa autora do nazwania drogi po swojemu. Jak jest tępym osiłkiem, to po prostu nazwie drogę w stylu godnym tępego osiłka. W skrajnych przypadkach autorzy przewodników mogą po prostu ignorować nazwę - takie rozwiązanie widziałem w przewodnikach po austriackim rejonie Peilstein. W topo widniał opis drogi, wycena, stan asekuracji, natomiast nazwa była ocenzurowana - litery zamienione na gwiazdki, lub zakryte czarnym prostokątem. Osobną sprawą jest motywacja autora, by drogę nazwać tak a nie inaczej. Nie uważam, by nazwanie drogi "Baader Meinhof" miało świadczyć o sympatii autora do lewicowych terrorystów, tak jak nazwa "Cyklon B" nie musi oznaczać jakiegokolwiek poparcia dla nazistów. Niektóre drogi wspinaczkowe są po prostu koszmarne i na tle ogółu dróg wspinaczkowych są tym, czym terroryści lub naziści w zestawieniu z resztą ludzi. Ewentualne problemy z takimi nazwami mogą się pojawiać na komunikacyjnym styku środowisk: wspinacze kontra reszta świata. Dlatego w żadnym razie tego typu nazw nie należy umieszczać na plakietkach pod skałami. Ale już przewodniki wspinaczkowe to lektura dla wtajemniczonych.