16 paź 2019 - 12:47:02
Co roku 16-tego w prasie wspinaczkowej pojawialy sie artykuly rocznicowe. JP II i Wanda.
Admini w tym roku cenzuruja??

A teraz inaczej.
Bedzie o najwybitniejszym wspinaczu wszechczasow, Zydach, Tatarach, cenzurze, SB itd

Najpierw dwa swiadectwa czasow.
Na stronie 2 podziemnego pisemka (Solidarnosci w Piekarach Slaskich) informacja ("Przemilczano") o cenzurowaniu nazwy Szczytu Jana Pawla II
[www.sbc.org.pl]

Taternik 2/1980 ma stronie 60 sprawozdanie z wyprawy "Kishtwar 1979 Wantule"
W artykule Krzysztofa Lozinskiego informacja o zdobyciu dziewiczego szczytu 6013. Brak jakichkolwiek informacji o nadaniu nazwy JP II
[pza.org.pl]

a teraz o Zydach, Tatarach itd
Loza i jego proza:

"Są dwa powody, by właśnie teraz tę nazwę i tę wyprawę przypomnieć. W nocy z 18 na 19 września 2005 roku zmarł w Koszalinie Józef Mąkinia, uczestnik wyprawy, który był pomysłodawcą nadania górze takiej nazwy i który później załatwiał w Watykanie jej oficjalne uznanie przez Watykan i rząd Indii. Powód drugi, to fakt, że komunistom tak bardzo udało się wyprzeć tę nazwę z pamięci Polaków, kościoła i władz indyjskich. Z tym się nie mogę pogodzić. Jest to jakiś kawałek polskiej historii wymagający odkłamania.



Muszę tu wtrącić drobne wyjaśnienie, bo dziś fakt nadania górze tej nazwy może być odbierany całkiem opacznie jako objaw religijnego fanatyzmu lub megalomanii. W atmosferze i realiach 1979 roku było całkiem inaczej. Rządząca w Polsce komuna była wściekła z powodu wyboru Karola Wojtyły na papieża, zaś społeczeństwo w ogromnej większości odbierało ten fakt nie tylko w perspektywie religijnej, ale także jako promień nadziei na niepodległość a przynajmniej na poszerzenie sfery wolności. Poza tym nikt z nas nie wiedział wówczas, jak potoczy się historia, więc nadanie takiej nazwy było też aktem pewnej odwagi. Nie należało się spodziewać, że komuniści nas za te nazwę pochwalą, a raczej należało spodziewać się szykan, w najlepszym razie odebrania paszportu na długie lata, co dla alpinisty oznacza śmierć sportową.
Józek Mąkinia był człowiekiem głęboko religijnym, ale bez przesady, nie jakimś nawiedzonym fanatykiem. Pozostali byli mało praktykujący lub zgoła nie wierzący. Zgodziliśmy się na propozycję Józka, bo nie mieliśmy powodu, by mu odmówić a poza tym chcieliśmy nieco dowalić komunie na zasadzie: „Pan wierzący? Nie, ale też przeciw”.
W drodze powrotnej byliśmy 3 dni w Rzymie, gdzie Józek uruchomił swoje kontakty w Watykanie i uzyskał poparcie dla naszej nazwy. Watykan załatwił z rządem Indii uznanie nazwy za oficjalną i zapłacił za to 4 tysiące dolarów, co jak na stosunki międzypaństwowe jest sumą symboliczną....


Góra jest i jej nie ma
Wypada jeszcze wyjaśnić, co się dalej stało z nazwa Jan Paweł II dla naszej góry. Jest ta nazwa, czy nie ma?

W Warszawie, zaraz po powrocie z akcji ratunkowej, zwróciłem się do redakcji „Taternika” (wówczas jedynego pisma alpinistycznego w Polsce) o zamieszczenie relacji z wyprawy. Redakcja zgodziła się, ale pod warunkiem przemilczenia nazwy szczytu. „Taternik” był organem Polskiego Związku Alpinizmu, a tenże związek natychmiast wydał oświadczenie, że „wyprawa nie była zatwierdzona przez PZA”. Wyjaśnię tu czytelnikom, że nie musiała być zatwierdzona (nie ma takiego obowiązku i nigdy nie było), a nawet nie mogła być zatwierdzona, bo PZA może „zatwierdzać” wyprawy tylko te, które sam organizuje, zaś nasza wyprawa była wyprawą PTTK i zatwierdzał ją zarząd PTTK. Zresztą wyprawy wcale nie muszą być przez nikogo „zatwierdzane”. Było i jest sporo wypraw prywatnych i są one całkowicie legalne.

Polski Związek Alpinizmu wcale nie musiał niczego oświadczać, bo nikt go o nic nie pytał, a to nagłe odcinanie się od naszej wyprawy było tylko objawem nadgorliwego lizusostwa wobec komunistów.

Nie wiem dokładnie, w którym momencie SB wydała tajny okólnik skierowany do swych ludzi w środowisku taternickim. Zawierał on następującą instrukcje na mój temat: „Należy rozpowszechniać niepochlebne opowieści na jego temat krążące w środowisku taternickim, gdyż nie można go, jak innych, pomawiać, że jest Żydem, bo zbyt dużo osób wie, że jest Tatarem.” W oryginale słowa Żyd i Tatar napisano z malej litery. No comments.

Nastał rok 1980, powstała „Solidarność”, powiało wolnością. Po raz pierwszy i jedyny zdołałem opublikować informację o naszej nazwie góry w „Tygodniku Solidarność”.
Nagle okazało się, że Papież jest trendy! W „Taterniku” ukazało się zdjęcie Jana Pawła II z Wandą Rutkiewicz. PZA postanowił nazwać imieniem Jana Pawła II nową drogę na Annapurnę. Oczywiście uzyskał na to zgodę od Głównego Komitetu kultury Fizycznej, a ten od Komitetu Centralnego PZPR. Na wyprawę zabrano księdza i nadano drodze nazwę. Oczywiście o nazwie naszej góry nadal milczano (nie było zgody z KC). Wyjaśnię tu czytelnikom pewną subtelność. Nazwa góry, po uznaniu jej przez władze kraju, jest nazwą geograficzną i widnieje na mapach. Nazwa drogi alpinistycznej istnieje tylko w żargonie środowiskowym, nie jest nazwą geograficzną, na żadnej mapie jej nie ma i w każdej chwili można o niej zapomnieć, gdyby stała się niewygodna. Ale „odpowiednie służby” osiągnęły tą operacją zamierzony efekt. Nagłośniona w państwowych mediach nazwa drogi (czyli nazwa, której de facto nie ma) przyćmiła i zepchnęła w niepamięć nazwę góry, nazwę, którą już uznały władze Indii. Zostaliśmy po prostu propagandowo zagłuszeni...

...Przyszedł grudzień 1981 – stan wojenny. Nastała Wojna Polsko-Jaruzelska, PZA zapisał się żwawo do PRON-u (organizacji kolaboranckiej popierającej stan wojenny), choć miażdżąca większość ludzi do niego należących była zdecydowanie przeciw. Natychmiast zapomniano o drodze im. Jana Pawła II, a góry o tej nazwie PZA nigdy nie uznał, więc zapominać nie musiał. Część kolegów wylądowała w więzieniach, inni szkolili oddziały specjalne milicji (dziś twierdzą, że robili to w ramach walki z komuną). Zresztą szkolili te oddziały już do kilku lat, wiec nie było tu nic nowego.

Rząd Indii, które były wówczas pod silnymi wpływami ZSRR, też chętnie zapomniał o naszej nazwie, choć miał co do niej umowę z Watykanem. Cóż, Polacy nie protestowali, świat miał oczy zwrócone na to, co działo się w Polsce, a nie w Indiach, nikt nawet nie zauważył. Zresztą dla Indii ta nazwa zawsze była politycznie niewygodna – góra o nazwie Jan Paweł II położona w islamskim Kaszmirze, w dodatku na terytorium spornym z Pakistanem, w kraju uważającym się za sojusznika ZSRR, mającym aż trzy bardzo popularne partie komunistyczne. To była niedobra nazwa w tym kraju.

Nie ustawały ataki propagandowe na mnie w prasie środowiskowej. Próbowano też umniejszyć znaczenie góry.

W 1983 roku, w stanie wojennym, gdy siedziałem w wiezieniu, redakcja „Taternika”, ta sama, która nie chciała opublikować naszej nazwy góry, zamieściła taką o tej górze opinię:

„Może by jednak nazwy dobierać bardziej proporcjonalnie do ciężaru gatunkowego szczytów czy przełęczy. Jak wiadomo, jedna z polskich wypraw działających w rejonie Arjuny zdobyła tam szczyt i nazwała go imieniem Jana Pawła II. Myślę, że Jego Świątobliwość w chwili słabości mógłby zrobić scenę zazdrości Panu Kościuszce o jego Kopiec w Krakowie”.

Ataki te nie ustawały nawet po upadku komuny. Czołowy paszkwilant środowiska, Mirosław Krawczyk, o którego dokonaniach górskich trudno znaleźć choćby wzmiankę w przewodnikach, napisał w pisemku „Optymista” w 1994 roku:

„Miarą głupoty wspinacza Krzysztofa Łozińskiego pozostanie próba nazwania drugorzędnej bałuchy w trzeciorzędnym paśmie Kaszmirskich Himalajów imieniem Jana Pawła II. Rodzaj megalomanii, na jaki Łoza cierpi objawił się tutaj najdobitniej. Abstrahując od głupoty tego pomysłu, wiele to wyjaśnia z wcześniejszych zachowań, które raczej sugerowały wizytę u psychiatry, a nie pretendowanie do czołówki wspinaczy. Wspinaczka wszak mimo pozorów aberracji wymaga całkiem zdrowej psychiki, czego niestety natura Łozińskiemu poskąpiła.”

Cóż, poziom kultury tej wypowiedzi najlepiej charakteryzuje autora. Mirosław Krawczyk do „czołówki wspinaczy’ nie pretenduje. Nie ma z czym.

Pod koniec lat 90. zostałem wpisany na „Listę wrogów Radia Maryja”. Czemu to zawdzięczam, nie wiem. Zaraz po tym, w antysemickim pisemku napisano: ”Łoziński, niezłe nazwisko sobie wybrał”. Czyżby nie znali instrukcji z 1979 roku? Jestem już Tatarem, Żydem, ciekawe kiedy będę Indianinem?s

Już po śmierci Papieża, w 2005 roku, ukazał się w „Taterniku” artykuł wstępny autorstwa Józefa Nyki (tego samego, który jako redaktor „Taternika” odmówił w 1989 roku opublikowania naszej nazwy). Autor przypomina zdobycie Mt Everestu przez Wandę Rutkiewicz w dniu wyboru Karola Wojtyły na papieża; wspomina wizyty Jana Pawła II w Tatrach, z szczególnie odwiedziny Morskiego Oka i Doliny Chochołowskiej. Pisze też o nazwanych imieniem Papieża szczytach: na Antarktydzie i w Apeninach, pierwszy wysokości 1100 m, drugi – 2424 m. Przypomina także Groń Jana Pawła II w Beskidzie Niskim (890 m).

O sześciotysięcznym szczycie Jana Pawła II w Himalajach Kaszmiru ani słowa."

Cytaty POchodza z POczatku i konca tekstu: [www.kontrateksty.pl]
POminalem centrum, czyli straszliwe latajace psy, tygrysy, nosorozce, tarantule itd oraz tragicznie zakonczone i udane wspinaczki.
Podziel się:
Temat Autor Wysłane

» Habemus papam

TomaszKa 16 paź 2019 - 12:47:02

Jak trwoga to do Gazety Wstretnej

TomaszKa 16 paź 2019 - 16:38:56

Re: Habemus papam

łojant 16 paź 2019 - 20:11:12

Re: Habemus papam

TomaszKa 16 paź 2019 - 21:37:46



Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty