rr Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Witam,
>
> Wyzej opisana aktywnosc rodzica z dziecka nadaje
> sie na zawiadomienie do prokuratury niz na forum
> ze wzgledu na narazenie maloletniego na utrate
> zycia lub ciezkiego uszczerbku na zdrowiu.
>
>
> Pozdrawiam
> RR
Szanowny RR. Każde umiarkowanie aktywne dziecko, naraża się na utratę życia i zdrowia kilka albo i kilkanaście razy dziennie. Rodzice moi i moich kolegów nigdy sie nie dowiedzieli o zawodach we wchodzeniu na najwyższe drzewa, skakaniu po krach lodowych na Dunajcu, ucieczkach przed stróżami z różnych budów, skokach do piasku z pięter niedokończonych domów etc. Żaden dorosły nie jest w stanie wymyślić tylu niebezpieczeństw, ile dziewięciolatek. To po pierwsze.
Po drugie ani mojemu tacie, ani nikomu z rodziców którzy chcą dziecku pokazać prawdziwe życie i piękno świata, nie przyszłoby do głowy nie brać dziecka w Tatry tylko dlatego że góry są niebezpieczne. Należy zakładać że rodzice są normalni nie prowadzą swoich dzieci na zatracenie, kalectwo i śmierć, a wręcz przeciwnie, pokazują im jak dobrze żyć, jak mieć zdrowe zainteresowania. Tyle ad vocem do 'prokuratora'.
Po trzecie, co się tyczy artykułu, dostrzegam kilka aspektów. Pokrótce o nich w punktach:
1. Andrzej Marcisz przywołuje na wstępie swoje zainteresowanie Wielką Koroną Tatr i sportową rywalizację w jej jak najkrótszym zdobywaniu. Moim zdaniem nie można porównywać przejścia Pawła Orawca do przejścia Alicji Paszczak. To są dwie zupełnie inne dyscypliny.
O tym, jak i o szukaniu rekordów, albo też szukaniu miejsca dla swojego rekordu pisałem pewien czas temu:
[
www.tatry.przejscia.pl]
2. Chcę wierzyć w to co pisze AM, że nie było to robione na siłę i dla rekordu - najmłodszego zdobywcy Wielkiej Korony Tatr, albo rodzinnego zdobycia tejże korony. Skoro jednak tak się złożyło że 'korona padła', to AM chce o tym poinformować potomnych. Oczywiście ma do tego prawo. To rodzi jednak pewien dysonans. Bo o ile dorosły robi co chce ze swoją sławą, prestiżem, rekordem, zdobyczą, wszystkim co za takie uzna, o tyle dziecko niekoniecznie tak to traktuje (przynajmniej w pewnym wieku). Siłą rzeczy staje się narzędziem w rękach dorosłych, to oni przypisują owemu dziecku te wszystkie zdobycze, sławę, zaszczyty etc. Oni też są w dużej mierze autorami tego wszystkiego, bo bez nich dziecko samo by się tam nigdy nie znalazło, nie osiągnęło tego do czego owi dorośli zmierzali.
3. Tu niestety, w moim przekonaniu mamy do czynienia z czymś co nazywam: Promowaniem siebie poprzez 'sukcesy' swojego dziecka. Nie podejmuję się tutaj oceniania czy jest to dobre czy złe? Czy należy uznać to za słuszne, albo moralnie właściwe. Według mnie to rodzi wiele niebezpieczeństw dla dziecka natury stricte emocjonalnej. Dużo zależy od wieku dziecka, od poziomu jego osobistego rozwoju. To zajęcie dla psychologów.
Zwracam uwagę, że szczególnie w internecie rozwija się zjawisko, tzw lansu, gdzie coraz więcej osób (mówię tylko o Tatrach), niemożność realizacji swoich ambicji zaspakajaj rozbudzaniem ambicji swoich dzieci, coraz mniejsze możliwości własne kompensuje rosnącymi z wiekiem możliwościami swoich dzieci. To może nic złego, jak się tego nie robi na pokaz, jak się nie próbuje z tym dotrzeć do jak największej ilości odbiorców. Jeśli do tego rozgłasza się że mój syn jest najmłodszym który zjechał z Rysów na nartach (przykład z FB), a prawda jest inna, tylko rodzice tego rzeczywiście najmłodszego nie ogłosili tego światu, to poza kłamstwem robi się wielką krzywdę dziecku i sobie. Oczywiście rozwijam tutaj tylko swoją myśl, nie odnoszę tego ostatniego przykładu do Antka Marcisza.
Reasumując, myślę że świat nieco wariuje, usiłując, chronić dzieci przed życiem, że lepiej dla świata i dzieci jeśli inni nie dowiadują się z internetu co robią i jak żyją nasze dzieci.
Pozdrawiam!
Adam Śmiałkowski
ps.
odpisywałem na posta nieznanego RR, który chyba został skasowany, zbanowany. Mam nadzieję że admin nie uczyni tego samego ze mną, bo posta RR nie znalazłem.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2019-09-19 06:51 przez adamniemalysz.