jacek teler Napisał(a):
> choć z drugiej strony, społeczeństwa, którym ich
> Państwa zafundowały państwowe akcentowanie sportu
> masowego, nie do końca na tym dobrze wyszły.
Nie wiem, skąd nagle temat relacji między sportem masowym a państwem. Pisałem o zawodach pokazywanych w japońskich telewizjach, ale tam chyba tylko dwa kanały są "państwowe", reszta to czysty kapitalizm i komercja. I te transmisje, a pewnie też organizacja zawodów, raczej nie są domeną państwa (choć w sumie nie wiem na pewno).
Jak ktoś już niżej napisał, Japończycy "są specyficzni" - myślę, że tak ogólnie lubują się w najdziwniejszych konkurencjach jakie tylko można wymyślić i w biciu najdziwniejszych rekordów. Pamiętam japońskie zawody na wytrzymałość w "byciu dziobanym przez kury", tzn. delikwenta w samych tylko slipkach smarowano czymś w rodzaju miodu, obsypywano ziarnem, które lepiło się do skóry, po czym miał on za zadanie leżeć jak najdłużej na podłodze pomieszczenia, do którego wpuszczano głodne kury. Które go oczywiście dziobały i łaskotały. Normą są również konkurencje w jedzeniu okropieństw, albo coś w rodzaju curlingu, w którym zamiast ślizgających się po lodzie czajników pionkami są ludzie przywiązani do obrotowych foteli na kółkach. Byle tylko reguły były jasno określone i możliwe do zrozumienia dla przeciętnego widza. Może na tej zasadzie wspinanie sportowe stało się popularne - ot, kolejna dziwna dyscyplina z kosmosu, którą przyjemnie się ogląda.