To ja się dołączę z odrobiną informacji
(czytam forum od wielu lat, ale potrzebę napisania poczułem dopiero teraz)
Też byłem pod Sukiennicami w tym czasie, w grupie kilkorga znajomych (m.in. wspomniana Pani Doktor - dokładniej pani anestezjolog - skądinąd jedyna niewspinająca się wśród nas osoba). Podczas wypadku byliśmy pod Brzózką, więc nie widzieliśmy, tylko u słyszeliśmy szczęk żelaza i paskudny odgłos uderzenia ciała o ziemię.
Reszta jak w artykule, z tym że:
Czech spadł z drogi idącej jedną linią ringów na prawo od Trzech Okapów
(dawno nie byłem w Sokolikach i mam stary przewodnik, więc nie jestem pewien co to jest - Między Okapami?)
Ekspresy były wpięte w ringi do mniej-więcej 2/3 wysokości drogi.
Lina była na ziemi, wywleczona z ekspresów, a poszkodowany (partner zwracał się do niego Vitek)
miał wpięty w łącznik uprzęży przyrząd zjazdowy, a w niego tylko jedną żyłę liny.
Dlaczego tyko jedną - nie mam pojęcia. Albo przez głupią pomyłkę typu - przepchnął przez przyrząd obie, ale tylko jedną złapał karabinkiem i tego nie zauważył, albo - może sądził, że ma blok na drugiej żyle.
Zapewne obciążył i spadł, wywlekając drugi koniec liny z przelotów.
Prusika nie widziałem, ale mogłem przeoczyć.
W ostatni czwartek (2 sierpnia) udało mi się wyciągnąć ze szpitala w Jeleniej informację, że facet był operowany i żyje, ale jest cały czas na OIOM-ie, więc urazy głowy były chyba poważniejsze niż to wyglądało. Trzeba trzymać kciuki.
pzdrw
Krzysiek Krawiec