Przepraszam, ze sie narzucam, ale chcialbym wtracic swoj grosz, a w zasadzie filozofie.
W swoich mocno poglebionych rozwazaniach ,ostatnio doszedlem do koncepcji, ktora mozna nazwac wspinaniem konceptualno-potencjalnym. Natchnela mnie do tego moja niedawno zakonczona nieudana wyprawa. Zrobilem troche sciany i wycofalem sie, ale po paru dniach siedzenia w namiocie doszedlem do wniosku, ze w zasadzie niepotrzebnie zjechalem. Ta sciana lezala w moich mozliwosciach, a jedyna przeszkoda byl mroz, wiec zmienilem moje postrzeganie artefaktu i poczulem sie zwyciezca. Niestety nie napisalem tego w sprawozdaniu do PZA. Tam wyprawa jest ciagle nieudana, a sciana niezrobiona, ale moze w swietle tych rozwazan filozoficznych powinienem napisac sprostowanie. Tak, ja przeciez zrobilem te sciane w rozumieniu konceptualno-potencjalnej filozofii wspinania. Zreszta nie tylko te, inne tez, a poza tym nikomu jeszcze o tym nie mowilem, ale co drugi dzien to zaraz po sniadaniu, a jeszcze zanim zabiore sie do myslenia, powtarzam Silence Adama Ondry.
Serdecznosci
m
[https://www.facebook.com/MarekRaganowicz/]
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2018-05-29 10:12 przez reganclimbing.