Fajnie napisane i dobre, konstruktywne przemyślenia. Sam poświęcam im sporo czasu i dodałbym do nich jeden element, już nie z gatunku filozoficznych czy etycznych tylko faktograficznych: jeżeli zaczynamy gdziekolwiek spitować to nie tylko mordujemy niemożliwe w linii naszej nowej drogi ale też - przede wszystkim, wpływamy na całą ścianę: ułatwiamy orientację, wycofy, zachęcamy do wspinania znacznie więcej ludzi, którzy w dzikim terenie by sobie nie poradzili - co z kolei zachęca do dalszego, jeszcze śmielszego spitowania, bo w ścianie pojawia się typ wspinacza sportowego wraz z ekiperami, którzy w ogóle nie mają takich problemów etycznych. Spitowanie w poważnych ścianach nie pozostawia możliwości wyznawania innych religii, bo je po prostu nieodwracalnie niszczy. Spita nie da się "odwbić" - można go tylko wyciąć, co najczęściej spowoduje szybko jego ponowne osadzenie.
Taka ewolucja ścian w wielu (większości) rejonach już się odbyła i właściwie to normalne, bo jako się rzekło, wspinanie jest nie tylko dla samobójczych elit a przewodnik, biura turystyczne i producenci sprzętu potrzebują zarobić i takie jest życie.
Ważne, żeby zachować powagę niektórych wyjątkowych ścian, bo inaczej będziemy musieli jeździć na Grenlandię, żeby się powspinać w stylu "adventure".
W Romsdalen właśnie upał zelżał ;)