Dodać do tego można, że "himalaizm zimowy" to w ogóle konkurencja wymyślona trochę na siłę. Wiadomo, co to jest sezon zimowy w Tatrach albo w Alpach i czym on się różni od sezonu letniego. W zimie jest śnieg i lód, a w lecie go nie ma (lub, jak w Alpach, jest go znacznie mniej) i dlatego wspinanie jest trudniejsze, więc taki podział ma sens. Ale w Himalajach Centralnych? Przecież tam w ogóle nie ma sezonu letniego (w opozycji do sezonu zimowego), a normalnym okresem wspinaczki jest wiosna (okres preferowany) albo jesień. Ponadto zima charakteryzuje się w Himalajach na ogół tym, że jest tam .... mniej charakterystycznych symptomów zimy (np. mniej śniegu ze względu na wywiewanie przez huraganowe wiatry). W Karakorum można mówić o sezonie letnim (bo wejścia są w okresie czerwiec - sierpień), ale różnica między zimą i latem tkwi głównie w natężeniu wiatru i dostępności "okien pogodowych", a nie w charakterystycznych cechach przyrody, odróżniających (przynajmniej w potocznym tego słowa znaczeniu) zimę od lata. Gdyby już na siłę wymyślać w himalaizmie kolejne konkurencje, to następną, równie ekstremalną jak "himalaizm zimowy" byłby (sic!) "himalaizm letni", bo, jak wiadomo, jest to okres monsunów i w ogóle nikt się tam wtedy nie wspina, ale sezon ten został już otworzony wejściem (bodaj jedynym w tej porze roku) Reinholda Messnera nową drogą na Mount Everest (w sierpniu roku nie pamiętam, ale swego czasu było o tym głośno). Więc trochę to wszystko stoi na głowie ...