Witam Pani Justyno,
Ciesze sie, ze zechciala Pani zabrac glos. Forum dyskusyjne wlasnie na tym polega, zeby uczestnicy pisali o tym co mysla bez obwijania niczego w bawelne.
Ma Pani racje, ze himalaizm Polski lat 80-ych mial ogromne znaczenie dla kraju ktory probowal sie wtedy otrzasnac z narzuconego mu socjalizmu. Tak wlasnie go postrzegal swiat. Bernadette McDonald swietnie to opisala w swoich dobrze znanych polskiemu czytelnikowi ksiazkach. Ja tez popieralem i czesciowo finansowalem niektore Polskie wyprawy i w dwoch z nich nawet uczestniczylem. Kukuczka, Rutkiewicz i inni himalaisci ich generacji zainspirowali Polskie spoleczenstwo i zdobyli swoimi osiagnieciami swiatowa slawe. To byly specificzne czasy i to co osiagneli Polacy w gorach zapisalo sie zlotymi literami w historii himalaizmu.
Na marginesie, rywalizacja miedzy Messnerem i Kukuczka byla moim zdaniem czystym wymyslem mediow, politykow I sensacjonalistow. Znam osobiscie Reinholda Messnera i spedzilem tez ogromna ilosc czasu z Jurkiem Kukuczka. Nigdy nie uslyszalem ani od jednego ani od drugiego ze miedzy soba rywalizuja o korone ziemi.
Od 1989 minelo juz sporo czasu. Polska stala sie wolnym krajem. Czasy oblezeniowych wypraw narodowych dawno juz minely. Na szczytach Everestu/K2 stanelo 7500/305 Himalaistow. Rozumiem, ze pierwsze wejscia moglyby byc uznane za wydazenia sportowe godne narodowego wsparcia. Wyprawy narodowe z definicji byly organizowane na pierwsze wejscia wielkich gor. Nie wiem jednak, czy 306 czy 307 wejscie (i kolejne Polskie) zasluguje na miano narodowego. Jakkolwiek 306 wejscie bedzie mialo ogromne znaczenia dla kogos kto po raz pierwszy osiagnal ten szczyt. Ma Pani racje piszac, ze nikt nikogo do niczego nie przymusza. Tu wlasnie tkwi kwintesencja wspinaczek gorskich – wspinamy sie dla siebie. Reinhold Messner, Wojtek Kurtyka I inni wielokrotnie to podkreslali i ich dzialalnosc gorska byla odzwierciedleniem tego sposobu myslenia. Jakbysmy na to nie patrzyli to Himalaizm jest sportem indywidualnym, swego rodzaju personalnym hobby. W przeciwienstwie do wspinaczek na czas po wyznaczonej drodze, himalaizm nie jest w pelni zdefiniowana dysciplina sportowa.
Powie Pani, no dobrze, ale K2 to bedzie pierwsze wejscie zimowe. Ta “zimowa” pod-kategoria wspinaczkowa jest specificznie Polska, genealogie ktorej opisalem w moim ostatnim komentarzu. Nie slyszalem o innych narodowych wyprawach zimowych. Niesie ona ze soba moim zdaniem ogromne ryzyko nie warte 306-ego wejscia na szczyt narodowa wyprawa. Prosze spojrzec na statystyki - na K2 bylo 305 wejsc i 82 wypadkow smiertelnych. To oznacza, ze kazdy potencjalny “summiter” ma przecietnie 27% szans na to zeby z tej wyprawy juz nie wrocic. Czy zna Pani jakis sport o tak ogromym ryzyku?
Na ostatniej Polskiej narodowej wyprawie zimowej na Broad Peak w 2013 pod patronatem owczesnego prezydenta Komorowskiego zginelo 2 himalaistow. Mysli Pani, ze warto bylo poswiecic Kowalskiego i Berbeke dla “narodowego” 500+ wejscia na ten szczyt?
“Szkody” o ktorych pisalem to reputacja Polskiego himalaizmu i narodowego charakteru widzianego przez jego pryzmat. Im wiecej wypadkow i im o nich glosniej, tym jest ona gorsza. Z pewnoscia byly tez i szkody moralne. Niektorzy podatnicy mieli tez moralnego kaca, ze czesciowo byli wspol-odpoowiedzialni za smierc dwoch wspanialych chlopakow. Urzad prezydenta myslal podobnie i natychmiast skasowal oficjalny patronat.
Pyta Pani: “Dlaczego polski himalaizm zimowy zasłużył, żeby być finansowanym ze środków publicznych?” Byc moze, odpowiedz na to pytanie nie jest oczywista.
Serdecznie Pozdrawiam,
Slawomir Lobodzinski