Dzień dobry, Panie Sławomirze, nigdy nie piszę na tym forum, ale postanowiłam zrobić wyjątek i odnieść się do pańskich argumentów. Urodziłam się pod koniec lat 80., a więc zdecydowanie za późno, by przeżyć złote lata polskiego himalaizmu. Nikt w mojej rodzinie nie uprawiał taternictwa, alpinizmu, czy tym bardziej himalaizmu. Ale w moim domu Jerzy Kukuczka zawsze uważany był za herosa, a ja dorastałam słuchając opowieści o nim i o innych wspinaczach. Lothse i K2 to były góry, których jako dziecko po prostu się bałam, tak intensywne były opowieści o rywalizacji Messnera i Kukuczki (Lhotse pokonała Kukuczkę!). Ja nigdy nie chodziłam po górach na poważnie, ale ten temat zawsze mnie fascynował i śledziłam poczynania Artura Hajzera i PHZ.
Nie zgadzam się z pańskim twierdzeniem, że polski himalaizm zimowy „ to indywidualne hobby i tak go tez trzeba traktować. Robienie z niego na sile "narodowego sportu" mija się z celem i przynosi tylko szkody”.
Nikt nie robi z himalaizmu „sportu narodowego” na siłę. Nikt nikogo nie zmusza do śledzenia relacji, czy poszukiwania informacji na ten temat. To prawda, że różnego rodzaju strony, w tym serwisy sportowe, poświęciły kilka artykułów więcej niż zwykle tematowi wspinaczki. Ale ilość informacji na temat himalaizmu, czy samej wspinaczki jest bardzo mała w porównaniu do informacji na temat piłki nożnej, siatkówki, tenisa, czy innych sportów.
Dlaczego polski himalaizm zimowy zasłużył, żeby być finansowanym ze środków publicznych? Bo jest grupa ( i to nie taka mała) obywateli, dla których polski himalaizm to ważna dyscyplina, a dokonania właśnie takich ludzi, jak Jerzy Kukuczka, Leszek Cichy, czy Krzysztof Wielicki miały wpływ na budowanie tożsamości narodowej i dumy z bycia Polakiem. Pan może do tej grupy nie należeć i uważać, że polski himalaizm zimowy nie jest dyscypliną wartą wsparcia. Są ludzie, któży uważają, że wsparcia nie jest warta polska piłka nożna, polska siatkówka, czy polski brydż. Wspomina Pan także o szkodach, jakie wynikają z uprawiania himalaizmu zimą. Nie wiem, jakie szkody wypadki na Nanga Parbat, czy wczorajszy wypadek na K2 wyrządziły Panu osobiście. Myślę, że skutki takich wypadków dotykają głównie rodzin i przyjaciół osób biorących w nich udział. Każdy sport wiąże się z jakimś ryzykiem, jeden z mniejszym, drugi z większym, jednak każdy ma prawo do dycyzji, czy jest gotowy je podjąć, czy nie.
Z głębokimi wyrazami szacunku Justyna Więsek