Witaj Sławku,
raz jeszcze bardzo dziękuję za rozmowę i końcową konkluzję. Wyraziłeś głośno to, o czym wielu boi się pomyśleć po cichu... Twój głos w tej sprawie ma fundamentalne znaczenie, bo nie są to żadne "spekulacje" fotelowych ekspertów - lecz trzeźwy osąd praktyka z konkretnym doświadczeniem na tej samej górze. Ludzie się tylko zmienili...
Na koniec chciałbym się jeszcze odnieść do Twojej wypowiedzi zapoczątkowującej ten wątek.
MtnHigh Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Od wielu lat krytykuje Polski Himalaizm Zimowy
> im Artura Haizera. Ten ostani, zabil sie w Karak
> orum. Jaka to zacheta/reklama dla innych?? Wspinac
> zka zimowa w Himalayach jest mniej wiecej podobna
> do walki gladiatorow z tygrysami.
>
Zgadzam się z Tobą co do tego, że tragiczna w skutkach wyprawa Tomka Mackiewicza i Elisabeth Revol nie wystawia najlepszego świadectwa, ale nie tyle Polakom, co himalaistom w ogólności. Przecież zespół był w połowie FRANCUSKI... W ostatnich latach ośmiotysieczniki zimą zdobywali Włosi, hiszpański Bask, a nawet jeden Pakistańczyk. Zimowy himalaizm już dawno przestał być wyłącznie "polską" domeną.
Wyprawa Mackiewicza i Revol, tak jak wszystkie 6 jego poprzednich, była prywatnym przedsięwzięciem, finansowanym w ogromnej mierze ze społecznych zbiórek pieniężnych. Nie miała nic wspólnego z programem sportowym Polskiego Związku Alpinizmu "Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Artura Hajzera". Program jest kontynuacją i dopełnieniem idei Andrzeja Zawady zdobywania ośmiotysięczników zimą. Wszystkie wyprawy eksploracyjne na dziewicze ośmiotysięczniki były wyprawami narodowymi. Tak np. Niemcy "oblegali" Nanga Parbat z stosunkowo chyba największymi stratami ludzkimi, Francuzi - Annapurnę, Anglicy - Everest. Pozostając za Żelazną Kurtyną Polacy "nie załapali" się na ten "złoty" okres eksploracji najwyższych szczytów. Dopiero Zawada znalazł dla polskiego himalaizmu "niszę" eksploracji zimowej. Program Polskiego Himalaizmu Zimowego realizowany przez Artura Hajzera nie był wolny od "błędów i wypaczeń". Wypadek na Broad Peaku w 2013 to właściwie katastrofa tego programu (zginęła połowa zespołu w ataku szczytowym). Nie róbmy jednak z PHZ "kapliczki straceńców"! Mówię to bezstronnie, ponieważ mam mocno krytyczny pogląd na akcję na BP. (Notabene: znałem osobiście Maćka Berbekę i jego śmierć była dla mnie szczególnie bolesną stratą). Z tej katastrofy jednak wyciągnięto wnioski. Wyprawa narodowa na K2 jest znacznie lepiej zorganizowana - po pierwsze o wiele silniejsza ekipa, po drugi - lepsza logistyka, po trzecie - znacznie lepsze zabezpieczenie autoratownicze. Mimo to dziś pierwszy wypadek... Oby był ostatnim.
> Czas wyczyscic PZN ze starej gwardii
PZA jest faktycznie strukturą mocno skostniałą. Decyzyjność jego szacownych gremiów bywa tragikomiczna. Wyprawa niejednego "członka" do WC wymaga "obrad" nad tym, czy mu "zaporęczować" drogę, żeby mógł trafić na sedes.
Wystarczy porównać, jak prowadzony jest przez red. Macieja Kwaśniewskiego "Taternik" - organ Związku o ponad 110-letniej już tradycji - w stosunku do wysokiego poziomu tego czasopisma, jaki był niezmiennie utrzymywany za czasów Józefa Nyki (1963–91). I to bez całego zaplecza medialno-elektronicznego, tak dziś ułatwiającego pracę redakcyjną.
Pozdrawiam
Tomek
Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2018-02-08 00:37 przez FunThomas.