Czołem Sławku!
dzięki wielkie za wszystkie odpowiedzi. Niebawem może już nie będę mógł z Tobą rozmawiać, bo zadaję za dużo pytań nie tych, co trzeba... Na sąsiednim forum już niektórzy zaczynają "rozdawać" Złote Czekany, a tutaj stałem się dla forumowych tuzów "persona non grata". Mogą mnie w każdej chwili zablokować. Aż się boję kontynuować rozmowę z Tobą! Ale co tam, raz się żyje...
Zatem ad rem:
Wygląd piku zmienia się też sezonowo (w porze monsunowej musi być o wiele większa "czapa" niż zimą przy jet streamach), dlatego właśnie o niego Cię dopytuję. Każdy szczegół jest bowiem ważny. Sandy Allan i Rick Allan mieli spore problemy z jego zlokalizowaniem, po wyjściu na grań błąkali się we mgle, aż kiedy już zrezygnowali z dalszych poszukiwań i robili zdjęcie, odsłonił im się nagle. Z tego co piszesz wynika, że "marker" to reper wysokosciowy. Ciekawe, kto go tam wtargał? Ale mniejsza o to. Sandy też go opisuje, jako "aluminowy T-ownik" leżący na śniegu przy skałach, z przymocowanym drutem ("In Some Lost Place", mam wyd. polskie z 2017).
Nie zostawiliście żadnego "artefaktu" na szczycie, bo uznaliście wejście za dostatecznie udokumentowane zdjęciowo? Czy po prostu nie pomyśleliście o tym? Jak wyglądało oficjalne uznanie wejścia? Dostaliście certyfikat wejścia z Ministerstwa w Islamabadzie? Czy to było inaczej wówczas załatwiane?
Zyga był faktycznie w kiepskim stanie, skoro holowaliście go między sobą. Czyli minimum 2 ludzi potrzeba było do jego prowadzenia? Na grani też? Jak to wyglądało przy tym wietrze? Musieliście go jakoś podtrzymywać, czy sam dawał radę ustać czy podeprzeć się czekanem w porywach? Ciekawe, że sponiewierało go jeszcze na poręczówkach, a wydawałoby się, że przeszedł wyżej najgorsze...
Koflachy - "skorupy" jak rozumiem? Miałem takie w latach 90. To był mój pierwszy but do zimowego działania w Tatrach. Dzisiaj to egzemplarze "muzealne". Ale wróćmy do Waszego zejścia... W kupie cieplej, zwłaszcza w jamie.
Sandy i Rick zaliczyli kilka takich biwaków po przejściu Grani Mazeno, ale mieli śpiwory i płachty biwakowe. Nie mogli topić wody, bo zapomnieli zapalniczki i nie było jak odpalić palnika.
Na koniec wrócę jeszcze do kwestii ślepoty śnieżnej, poruszonej w poście nizej [
wspinanie.pl]. Przy drugiej ewentualności, którą wymieniłeś, nasuwa się pytanie: Czy w tym przypadku może ona nastąpić NAGLE, i to U SCHYŁKU DNIA, gdy Słońce stoi nisko? W dodatku w obu oczach na raz, tak że pacjentowi zupełnie "odcina" widzenie?
Jestem Ci niezmiernie wdzięczny, że zechciałeś się podzielić ze mną swymi wspomnieniami i wiedzą.
Pozdrawiam i ściskam twardo prawicę przez Ocean:-)
Tomek
PS.
Nie obraź się, gdybym przypadkiem nagle zamilknął...