W przypadku Warszawskiej Ligi Boulderowej też początkowo zawody trwały jeden dzień i można było siedzieć, ile kto chciał. Problem w tym, że robił się straszliwy tłok, kolejki do baldów i tym podobne. Od dwóch lat jest podział na grupy (max 50-55 osób), dzięki czemu zdecydowanie wzrósł komfort wspinania, jeśli ktoś nie lubi dzikich tłumów i kolejek pod poszczególnymi przystawkami.
To, że ściana (lub jej część, jeśli wszystko rozgrywa się na oddzielnej bulderowni) jest podczas zawodów wyłączona z użytku, to jedno; oprócz tego takie zawody trzeba też przygotować. Jeżeli obiekt dąży do tego, by klienci nie czuli się naciągani, trzeba zamknąć ścianę (lub tę część, na której będą rozgrywane zawody) przynajmniej dzień wcześniej; zdjąć i umyć chwyty; nakręcić baldy; po zawodach powtórka z rozrywki. Gdy widzę, jaki jest problem na niektórych obiektach z tym, żeby cokolwiek przekręcić lub umyć, nie bardzo wierzę w powodzenie takiej inicjatywy w Krakowie. Obym nie miał racji :D