No bez jaj… Solutiony nie są wyznacznikiem bycia zawodowcem; widywałem osoby, które miały na nogach te buty, a kompletnie nie potrafiły się wspinać. Chyba, że stosujemy swego rodzaju punkty karne za lans :P
Ten "drąg po pracy"… w takim razie przestałem być amatorem w czasach, gdy robiłem tak z VI.2 :)
A tak na poważnie - wydaje mi się, że bardzo trudno zorganizować zawody z oddzielną klasyfikacją (finałami i nagrodami) dla amatorów i zawodników. Jeśli impreza jest kierowana do jednej z tych grup, nie ma problemów. W przypadku szeroko rozumianych zawodów "amatorskich" pojawia się informacja w rodzaju "zapraszamy instruktorów i zawodników, ale nie będą oni klasyfikowani" i wszystko jest OK. W przypadku dużych imprez "open" organizowanych z myślą o czołówce amatorzy po prostu robią tyle, ile dadzą radę, i też jest OK, bo nie spodziewają się niczego więcej i czerpią radość z samego wspinania (zakładając, że chwytowi zadbali o to, by te łatwiejsze przystawki też były ładne). Może zatem wyjściem z sytuacji jest redukcja zbędnych bytów (czyli porzucenie pomysłu urządzania zawodów "podwójnych")?
Koncepcja dodatkowej rundy kwalifikacyjnej dzielącej startujących na kategorie… z punktu widzenia logiki ma sens, ale od strony praktycznej trochę tego nie widzę. Trzeba byłoby nakręcić dodatkową rundę (czyli dodatkowy zestaw baldów), a i chętni musieliby się pofatygować dwa lub trzy razy (bo przecież rundę dla 50 osób trudno uznać za "finał" albo sędziować). W obliczu dużego zainteresowania zawodami amatorskimi (w stolicy na ostatnią rundę WLB zgłosiło się ponad 400 osób) i konieczności dzielenia chętnych na grupy, by dało się wspinać we względnie komfortowych warunkach, zrealizowanie takich zawodów w praktyce wydaje się bardzo trudne.