Czytałem. Miło spędzone dwa popołudnia (czyt: wciąga, bo czasu na czytanie mam obecnie niewiele). Podczas lektury miałem momentami wrażenie, że albo użyte słownictwo ma odzwierciedlać "naiwność" młodego stażem wspinacza i zostało zastosowane celowo przez autora, po czym wiernie przełożone na polski, albo to niedostatki w tłumaczeniu. Teraz już wiem :) Nie zmienia to faktu, że była to jedna z przyjemniejszych pozycji z literatury górskiej, jaką ostatnio czytałem. Osobiście polecam.