Zbyt szczegółowy?
Osobiście, po tym doświadczeniu, jestem zainteresowany każdym szczegółem stylu w jakim zostają otwarte nowe drogi.
Żeby się czegoś nauczyć i móc je porównać. Ale przyjmuję, że mogłem popełnić neoficki grzech nadgorliwości ;). Chociaż, z dwojga złego, chyba lepiej w tę stronę?
Co do wyprawy po jedzenie, to nie zjeżdżaliśmy do jachtu. Wyszliśmy na szczyt, ale do uklasycznienia pozostało nam 6 wyciągów. Dzień wcześniej skontaktowaliśmy się ze Sławkiem przez radiotelefon i poprosiliśmy, żeby wyniósł nam zapasy na dwa dni (liofy, batony) do końca żlebu, którym mieliśmy schodzić. Myśleliśmy, że ten żleb znajduje się niedaleko szczytu, ale okazało się, że musieliśmy maszerować kilka godzin w jedną stronę do miejsca, w którym odnaleźliśmy się ze Sławkiem. Następnego dnia restowaliśmy na szczycie, a kolejnego zjechaliśmy, uklasyczniliśmy pozostałe wyciągi i czyszcząc za sobą drogę zeszliśmy do jachtu (w zejściu żlebem znowu pomagał nam Sławek).
Pozdrawiam
Konrad