mischa Napisał(a):
> Dla mnie też jest to oczywiste - schodzenie w terenie
> zamiast zjazdu jest klasowe.
> Ale Twoja początkowa teza brzemiała: "kto zjeźdza
> nie robi klasycznie". Teraz wprowadziłeś
> trzeci termin, tj. "mniej stylowo". Tak nie wolno,
> gdyż obecenie teza musiałaby brzmieć:
> "kto zjeżdża ten nie robi klasycznie, bo zjazd jest
> mniej stylowy".
Prowadziłem dywagacje, sam nie do końca przekonany jak to jest z tą "klasycznością zjazdu".
Po zastanowieniu się uważam, że czynne wykorzystanie liny rozstrzyga o skorzystaniu ze sztucznego
ułatwienia jakim jest zjazd. Odrzucam argumenty, że jeżdżenie na linie wymaga jej taszczenia oraz,
że zjazdy na cienkim sznurku nie są ani łatwe ani komfortowe. To wszystko prawda, tylko co z tego?
W skrajnym przypadku zjazd może być nadużyciem w sensie pogorszenia stylu. Jeśli jakimś uskokiem
można zejść ale decydujemy się na zjazd, bo zejście jest trudne, to zjazd jest niewątpliwym ułatwieniem.
Co do poruszanej czystości linii, to grań jest granią a obejścia są obejściami. Jeśli więc dochodzi do
schodzenia terenem nie będącym granią, to mamy do czynienia z obejściem. Na marginesie, nie bardzo
wyobrażam sobie zjeżdżanie obejściami skoro można zejść ściśle granią. To tak na marginesie...
Konkludując, jestem daleki od odbierania czci tym którzy zjeżdżali jak i daleki od gloryfikowania tych,
którzy schodzili. Jeśli jednak uda się komuś pokonać bez liny mityczną linię grani ściśle i bez obejść,
to wówczas, ponad wszelka wątpliwość, będzie to przejście najbardziej czyste stylowo i na pewno
klasyczne bez żadnych zastrzeżeń.
W$