No więc i ja podzielę się moją wstrząsającą historią. Ostatnio cały dzień wspinaliśmy się z moją kobietą w skałach, gdzie generalnie haszcze, krzaczory drzewa i te sprawy. I nic, żaden kleszcz się nas nie chwycił (oglądaliśmy się pod prysznicem dokładnie). Wieczorem zaś poszła do knajpy w samym centrum Krakowa i wyobraźcie sobie wróciła z kleszczem na tyłku...
Jaki z tego wniosek? Nie wspinajcie się w skałach, bo kleszcz będzie was śledził i w końcu dobierze wam się do dupy!!!;-)