kali Napisał(a):
------------------------------------------------------
> Ja się nie pytam czy zamiast, czy obok, ale czy
> działa.
Moim zdaniem nie ma prawa działać. Detetektory różnią się między sobą oprogramowaniem i konstrukcją. To, ile jest anten w detektorze, determinuje szybkość, i dokładność lokalizacji zasypanego. Telefon nie będzie miał takiej konstrukcji, żeby działał jak detektor, bo to dla branży telefonów rynek o zerowej wielkości. Pamiętaj, że masz statystycznie 12 minut na znalezienie i odkopanie delikwenta. Minuta spóżnienia może decydować o być albo nie być.
Do tego baterie. Z jednej strony mała wytrzymałość baterii smartfonów, które potrafią rozładować się, zanim wieczorem wrócisz do schroniska. Detektory dużo szybciej zjadają baterię w trybie szukania (jak np gps w telefonie), ale w porównaniu do smarfonów, nie zużywają ich wcale. Mój telefon, nowoczesny, wyciągnięty na -20 st C zjada baterie w tempie sprintera. Do tego ładowanie - kolejna rzecz która musi być ładowana. Z tego powodu za słaby pozmysł uważam np plecaki lawinowe na akumulator.
> Telefony posiada zapewne 99% osób a detektory
> lawinowe ...?
Nie obraź się, ale przejawiasz "stare" podejście do kwestii lawinowych. Mam takie podejrzenie, bo ja też byłem tak uczony. Od czasu kiedy rozpoczęliśmy się wspinać, nastąpiła prawdziwa rewolucja w wiedzy o lawinach oraz w sprzęcie.
> Jeżeli działa i ukażą się jeszcze
> certyfikowane telefony do tego celu (jak piszą
> muszą przetrwać upadek z jakiejś wysokości) to
> zapewne wyeliminują urządzenia dedykowane (tak
> samo jak wyeliminowały z rynku GPSy itp.).
Nie wyeliminowały GPS. Z podobnego powodu (baterie) sam używam osoobnego urządzenia GPS. Pomimo posiadania smartfona. Jest to zbyt ważne dla mnie, aby ryzykować rozładowanie. Nie mówię o przebywaniu w miejscach które znasz, jak np wyjście na Kazalnice. Tam faktycznie GPS nie potrzebujesz.
Zauważ - już znalazłeś funcję detektora, GPS. A jeszcze trzeba wrzucić zdjęcia na FB i odpowiedzieć na maile z pracy :-)
Już zupełnym detalem przy powyższych kwestiach anten i baterii jest to, iż detektor nosisz pod ubraniem. Jak go będziesz miał w kurtce, to może się okazać, że kurtka jest 300 m od Ciebie.
> Prawdę mówiąc to osobiście nie znam osoby,
> której detektor by pomógł (był potrzebny), a
> znam dużo osób, które z lawiną się
> przeleciały. Na pewno o wiele ostrożniej będzie
> się zachowywał człowiek bez jakiegokolwiek
> detektora
W PL nie było chyba przypadku odkopania osoby z detektorem. Paradoksalnie może to świadczyć o tym, iż osoby wyposażone w detektory mają zasób wiedzy, który pozwala im unikać kłopotów. Ale sprawa jest oczywiście bardziej złożona.
> To zresztą jest ciekawe pytanie do ankiety na
> wspinaniu.pl - ile osób obecnie używa
> detektorów lawinowych w górach, ile plecaków z
> ABSem. Ile razy wam te urządzenia pomogły (ile
> razy zlokalizowano dzięki nim) itp.
Filmiki z plecakami ABS pojawiają się bez przerwy na YouTube. Jeżeli porozmawiasz z kimś, kto przeleciał się z takim plecakiem z lawiną, to zapewni Cię, że bez plecaka z ABS już się nie ruszy w góry. Szczególnie jak ma szczęście porównania zjazdu z lawiną z plecakiem ABS i bez takiego (a takie osoby już można w PL znaleźć).
Co do ankiety - sytuacja, z różnych powodów, jest diametralnie różna w PL, oraz za granicami. Jest również podział pomiędzy wspinaczy a skiturowców / freeriderów. Będąc w krajach cywilizowanych bardziej i mniej cywilizowanych (w naszym mniemaniu, np Rosja czy byłe republiki) nie miałbym szans wyjść z bazy bez detektora, łopaty, sondy. Nikt by ze mną nie poszedł. Sprawdza się to codziennie przed wyjściem. Nawet z kimś, z kim konie kradłeś. To jak związanie się liną.
Inw
-------------------------------------------
Kompletnie pozbawiony etyki
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2017-01-23 23:17 przez inw.