Hej,
Wróciłem właśnie z San Vito Lo Capo. Miałem przyjemność rozmawiać z Danielem prowadzącym YMCA Climbing House - po części kustoszem tego rejonu. Pokazywał nam spity/ringi, które wyciągał palcami (!) ze skały już po kilku miesiącach (niektóre po dwóch latach) - a które były skorodowane TOTALNIE. To samo tyczyło się info o stanowiskach - niektóre zostały mu w dłoniach !). Zrobiłem kilkadziesiąt dróg w 6 rejonach tego wspaniałego miejsca i w wielu przypadkach byłem poważnie zaniepokojony (to tak delikatnie) zjeżdżając po zakończeniu drogi czy też - niekiedy - wpinając się : bez znaczenia - w ringi/spity. Włosy mi dęba stawały gdy zobaczyłem szafkę w YMCA w której Daniele 'wystawił' na pokaz te ringi'spoty. Szczególnie uczulał na RAUMER'y. Tym niemniej, jeśli chodzi o SVLC otrzymaliśmy info, że nieustannie starają się wymieniać asekurację. Ale... jakoś tak od pierwszego dnia byłem bardzo ostrożny co i Wam wszystkim szczególnie polecam,
Pozdrawiam.