andrzej Napisał(a):
-------------------------------------------------------

> Drążysz, może jeszcze uda się coś wydusić.
> W istocie to prawdą, że zjazdy były
> kontrolowanym schodzeniem, tam gdzie tylko się
> da. Trudno bowiem zejść/zjechać na
> Przełączkę pod Zadnim Mnichem, mając 2X27
> metrów liny i przez 25 metrów jadąc w
> powietrzu. Napisałem już długi tekst, niedługo
> go przeczytasz, choć będziesz musiał poczekać
> ze 3 tygodnie. Dasz radę, nie będziesz
> płakać?

Dziękuje, że się odezwałeś i próbujesz kontynuować rozmowę.

Nie drażę. Pytam, gdyż pytanie o zejścia samo nasunęło się po stworzeniu listy.

Zjazdy to zjazdy (A0), zejścia z asekuracją to zejścia z asekuracją. Powinieneś więc w swoich relacjach nazywać rzeczy po imieniu. Budujesz swoimi skrótami myślowymi błędny obraz, nic więc dziwnego, że rodzą się pytania.

Ja nie płaczę Andrzeju, że autor nieprecyzyjnie przedstawia nam opis swego przejścia. To Twój tekst i Ty się pod nim podpisujesz.
Próbujesz mnie poniżyć pisząc: „panienka”, „Lilluś” „rozpłaczesz się” i tym podobne zwroty. Typowe łatki, którymi już obrzucaliście tutaj innych. To taka najwyraźniej próba zbicia tematu… No cóż, każdy ma swój poziom… Ciekawe czy też tak zwracasz się do osób zadających Ci pytania na Twoich prelekcjach? Trochę się nad tym zastanów. Nie dziw się, że wolę być anonimowy inaczej możliwe, że dawno byś mnie jeszcze bardziej poniżył lub wyśmiał, bo mam słabe CV wspinaczkowe itp.


> Proszę chętnie przeczytam o niedoskonałościach
> stylu mojego przejścia, szczególnie od
> obiektywnego anonima.

Andrzeju, sam sobie odpowiedz, jaki był Twój styl przejścia. Przychylam się do zdania wypowiedzianego na tym forum, że postrzeganie stylu jest sprawą indywidualną i każdy ma prawo oceniać go, jak mu się podoba. Wydaje mi się jednak, że to przyszłe pokolenia ocenią co było wybitne, a co było tylko przejściem.

> Tylko Ci się wydaje że jesteś anonimowy. Ale
> OK. Uważasz, że zawsze lepiej jak anonim się
> myli niż "MISTRZ", bo tak nie pozostaje na Tobie
> ślad.
> Trzeba czasem wziąć coś na klatę, tak samo jak
> odważyć się zrobić trudny ruch solo, wiele
> metrów nad ziemią.
> AM

Pewnie dalej sądzisz, że jestem z kimś w zmowie. Myśl sobie co chcesz. Wydaje Ci się najwyraźniej, że tylko kilku osobom w Polsce nasunęły się pytania po Twoich i AP&AP relacjach, że powstał jakiś tajemny spisek przeciwko Tobie… Jesteś więc w błędzie. Nie zamierzam się przed Tobą więcej tłumaczyć. Najwyraźniej nie dorosłeś jeszcze jako autor, do przyjęcia (jak to określasz) na klatę krytyki i pytań. Na Twoje zaczepki poniżej pewnych standardów nie będę reagował i na nie odpowiadał.

Żebyśmy się dobrze zrozumieli, wykaz (górskie CV) jest ważny, ale chyba nie w kontekście zadawanych przeze mnie pytań. Cały czas chodzi mi o niespójne relacje z przejść w prasie i Internecie. Tyle i aż tyle.

Pozdrawiam
Bartek

PS: Dobrze to ująłeś, że nie wiesz, czy masz ze mną grać w „otwarte karty” – jest to dla mnie bardzo wymowne…
PS: Długi tekst to nie zawsze znaczy dobry i rzetelny Andrzeju, ale oczywiście wszyscy poczekają.