Podłączę się, jeśli ma ktoś 14 numer Tatr (4/2005) i może podesłać zamieszczoną tam relację Stanisława Obrochty, to z chęcią poczytam ;)
W necie znalazłam tylko fragmenty:
[www.nieznanetatry.pl]
"na przełomie sierpnia i września 1960, czwórka młodych zakopiańczyków przechodzi Wielką Grań Tatr ściśle granią. Marian Kruczek, Stanisław Obrochta, Józef Olszewski, Henryk Szot spędzają 23 dni (w tym łącznie blisko tydzień zajmują im przymusowe przerwy pogodowe) wspinając się tak, by nie ominąć ani jednego nazwanego punktu – ani wierzchołka, ani turniczki. Inicjatorem tego przejścia jest partner Staszla z najbardziej zaawansowanej, przedwojennej próby przejścia Grani Tatr Wysokich – Paweł Vogel, który z racji wieku nie towarzyszy wspinaczom dalej niż przez Tatry Bielskie. Taternicy cały czas wspinali się ściśle granią i nie odpuścili żadnego uskoku – jest to prawdopodobnie najbardziej ortodoksyjne przejście grani w ten sposób; najprawdopodobniej dotąd niepowtórzone. Zespół przyjął ciekawą taktykę. W całości pokonane zostały wszystkie fragmenty grani, jednakże w Tatrach Wysokich każdy odcinek pokonywali trzykrotnie. Najpierw wspinali się ściśle granią, następnie wracali naokoło, dolinami, po zostawiony sprzęt i tą samą drogą wracali do wcześniej osiągniętego miejsca na biwak. Bardzo ciekawa i wyczerpująca relacja Stanisława Obrochty zamieszczona została w 14 numerze „Tatr” (4/2005). Warto przytoczyć z niej kilka fragmentów. (1 września) „Poprzednie wyprawy idące granią Tatr omijały mniejsze turnie. My postawiliśmy sobie za cel wejść na każdy szczyt i nazwaną turnię. Trzeba dokonać wejścia na Zbójnickie Turnie, a potem na Ostry i Mały Ostry. Nazwy dwóch ostatnich nie są przypadkowe. Grań jest tak ostra jak kalenica górskiego dachu. Wspinaczką jesteśmy zachwyceni (…)”. (9 września) „Po całonocnym opadzie rano jest około
20 cm śniegu. Przymusowa przerwa.” (14 września) „(…) ściana tej osobliwej turni (Zadniego Mnicha) wyceniona jest zgodnie ze skalą taternicką jako skrajnie trudna. Wszyscy mamy lekką tremę, ale największą ma Heniek, bo jemu powierzyliśmy prowadzenie, (...) w myśli zadaję sobie pytanie, czego on się tam trzyma? (...) Podbudową mojej psychiki była asekuracja z góry, ale tylko do momentu, kiedy ujrzałem sposób założenia stanowiska. Pod przewieszką, a raczej pod okapem, Heniek stał w pętlach umocowanych tylko na hakach, a pod nim prawie cała wysokość uskoku”. (18 września) „Siwy Wierch jest tuż nad nami. Po kilkudziesięciu minutach podejścia składamy sobie wzajemne gratulacje z okazji wejścia na ostatni nazwany wierzchołek Głównej Grani Tatr”.