Andrzej, nawet gdybym się bardzo starał podążać za Twoją "logiką", (gdy najpierw piszesz że podpisu nie było, a jak się 'znalazł' to i tak musiał pisać Śmiałkowski) to nie da się tam wpasować mojego nazwiska. A gdyby nawet było tam moje nazwisko, to co? Jak napisał Śmiałkowski to źle, a jak Folta to dobrze? Myślisz że jak wklepałeś na komputerze listę szczytów z grani Tatr Wysokich, to jest to już święta lista Marcisza? Czy też uwierzyłeś że stałeś się dla mnie autorytetem topograficznym? Kiepsko odegrany teatr.
Reasumując:
Andrzeju, super jajo dla Ciebie za przenikliwość czytania, z pomijaniem tego co napisane. Jeszcze większą sztuką od tej jest deklaracja szacunku wobec Tadka i Grzegorza z zapewnianiem, że tylko Śmiałkowskiemu chcesz dosrać, przy jednoczesnym celnym ciosie właśnie w nich owym: „solowym przejściu grani z papierowym przewodnikiem w ręku a żywym na drugim końcu liny”. Wiem, że nie umiałbyś skonstruować tak wyszukanego zdania, ale pod nim się podpisałeś.
To jajo mnie nie dyskredytuje. Ono jest po to by dezawuować przejście Tadka. Nie widzisz tego w swojej przenikliwości czytania? Twoje umizgi w stronę Folty i Grzegorzewskiego są oślizgłe jak dłoń topielca. Wolę setkę zatwardziałych wrogów, od jednego takiego 'przyjaciela'.
Jajem do kwadratu jest to, że KW Warszawa, którego członkiem jest Tadek, nie zamieściło zdania o jego przejściu, jakby go nie było, żeby nie było takich przejść poza 'głównym nurtem'. Płyń z prądem Andrzeju i głoś chwałę swojego imienia, troszkę tylko, niechcący nadepnąwszy na głowy szanowanych przez siebie kolegów.