03 sty 2017 - 17:29:06
|
Zarejestrowany: 14 lat temu
Posty: 169 |
|
Muszę przyznać, że uśmiałem się bardzo, ale bynajmniej nie z trzeciego Złotego Jaja, które po części, choć nie wprost, ja również dostałem. Uśmiałem się natomiast co niemiara podczas siedemdziesięciu godzin, które przyszło mi spędzić z Tadkiem w zeszłym roku na Grani.
Zastanawiam się od wczoraj, kto tak naprawdę jest odkrywcą i czego?
Adam? W tym przypadku nie bardzo czegokolwiek, gdyż po prostu sumiennie wypełnił swoją dziennikarską rolę na Tatry Przejścia. Tadek? Bo śmiał, choć jak wiadomo nie jako jedyny w zeszłym sezonie, pójść na Grań na ciężko wbrew modzie z ostatnich lat? No raczej nie bardzo, bo od dekad tak chodzono. A może Tadek dlatego, że śmiał prosić kogoś o wsparcie partnerskie na części Grani, przez co zrealizował, jakby nie było dość hybrydowe, jej przejście? Może, ale to też nadużycie, bo nie wierzę by takich przejść w historii taternictwa nie było. Ja? Bo postanowiłem pomóc koledze, który nigdy nie planując przejścia samotnego, kompletnie nie mógł znaleźć nikogo chętnego do wielodniowej imprezy na ciężko? No cóż. Może to jest to jajo, że można zarzucić wszystkie plany i w kilka dni zorganizować się by przejść sporą część GGTW głównie po to, by Koledze nie przepadło okno pogodowe? Może...
Tak sobie czytam raz jeszcze:
"...za odkrycie idealnego stylu alpejskiego na grani Tatr polegającego na solowym przejściu grani z papierowym przewodnikiem w ręku a żywym na drugim końcu liny."
No cóż. Styl jaki był każdy widzi. Na pewno by można pod wieloma względami go poprawić, ale był przynajmniej w mojej ocenie dość transparentny.
[
tatry.przejscia.pl]
Alpejski? Na pewno był bardziej alpejski, niż kilku Kolegów z tego i zeszłego roku, choć oczywiście można polemizować nad nomenklaturą samą w sobie. Solowy? Zapewne nie, choć zespołowy też nie do końca, a trudno znaleźć dobre określenia na jego dwoistość. Z papierowym przewodnikiem? No cóż, nie widziałem takowego, ale może za bardzo zajęty byłem wspinaniem. Z żywym przewodnikiem? Domniemywam, że chodzi o mnie, tylko nie bardzo rozumiem, co ma piernik do wiatraka. W kontekście znajomości Tatr, czy też Głównej Grani przewodnictwo tatrzańskie niewiele mi dało. A może to sarkazm do roli jaką rzekomo spełniałem? No cóż, jak to w partnerstwie, raz jedna osoba bierze większą odpowiedzialność, raz druga i nie wiem, czy jest sens rozkładać to na czynniki pierwsze. No chyba, że kogoś to bardzo interesuje, to mogę oczywiście uzupełnić sprawozdanie.
Podsumowując, dziwne to jajo, choć na pewno pasujące do współczesnych realiów naszego środowiska.
Pozdrawiam
Grzegorz
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty