Agencja Patagonia jest przedsiębiorstwem prowadzącym działalność gospodarczą polegającą na świadczeniu usług turystycznych. Nie ma umów nienazwanych w tym wypadku.
Swoje usługi reklamuje na swojej stronie internetowej - także w wypadku tamtej wyprawy, skąd się o owej wyprawie dowiedziałam.
Wpłatę kwituje pieczęcią firmową. Nie dostarcza pisemnej umowy - co jest jej obowiązkiem a nie moim.
I wszystko na temat - tylko nie dla sądu.
No ale poziom sądownictwa mamy jaki mamy.
Nie chce mi się wracać do tematu - "góra trudna i klientka nie weszła" Jak to się stało, że wówczas nie weszłam ani ja, ani żaden z klientów owej Agencji, jak również dwa lata później, także nie wszedł jedyny zresztą klient... cieniaki jednym słowem. Na Manaslu też same cieniaki, jako i na innych ośmiotysięcznikach. Po czym te "cieniaki" jednak wchodzą na różne górki - jak już im nikt nie przeszkadza. Na pytanie o ustawienia przepływów jakoś mi ów klient nie odpowiedział. A to sprawa tam kluczowa.
Dowód na to, że wersja wydarzeń podczas ataku szczytowego, którą przedstawił Pan Pawłowski oraz mój były kolega Przemek nie jest zgodna z prawdą znajduje się w książce w/w, w postaci zdjęcia mojego Szerpy w obozie drugim.
Rzekomo go tam już drugi raz nie było. Zszedł wszak ze mną - i oni rzekomo nie wiedzą, czemu wróciłam, co stało się dalej itd...szczególnie, że podobno to "rzut beretem" był między dolną a górną dwójką - mogli się "kopnąć" w dół owe sto metrów, skoro wcześniej uznali, że ja mogę i sprawdzić...
Ale co to obchodzi laików - a zwłaszcza sądy... szkoda gadać.
Jak zobaczyłam owo zdjęcie - wydawało mi się, że to przecież oczywista sprawa - skoro kłamią na temat tego co stało się w dwójce i jest na to namacalny dowód. Oczywista jak widać nie jest, ale z drugiej strony - życie płynie sobie dalej. Wlazłam na forum żeby sprawdzić jak tam przebiega atak Andrzeja Bargiela na Pobiedę - bo w mediach ogólnych znaleźć nic nie mogłam i zauważyłam, że dyskusja odżyła, no to się włączyłam, ale szkoda czasu pewnie.
Ignoranci i tak napiszą, że Lukla leży w Tybecie, ale nie przeszkadza im to ferować ocen lub wyzywać ludzi.
Moralne poparcie wyrazi wielu - ale nikt nie "rzuci kamieniem" w swojego kolegę. W kuluarach - ci którzy pojęcie mają, wiedzą, że została popełniona cała masa błędów, że wysłanie tam turysty z czterema butlami, skoro na czterech butlach wchodzą Szerpowie - to po prostu skazanie go na niepowodzenie, ale podpisać się pod taką opinią - nikt nie miał odwagi. Takie towarzystwo, taka organizacja.