[']
Lat temu jakieś dwadzieścia zostałem przyłapany przez polonistkę na lekcji, kiedy zamiast zaangażować się w omawianie jakiejś tam obowiązkowej lektury, podczytywałem rozdział "Wołania w górach", którego nie zdążyłem doczytać na przerwie, a nie mogłem się oprzeć. To była zdecydowanie sroga nauczycielka. Taka co by się nie wahała linijką po rękach dorosłego prawie faceta...
Wyrwała mi książkę, spojrzała na okładkę. Zrobiła rozanieloną minę.
"Studiowaliśmy razem. W jednej grupie."
Oddała książkę i potem zawsze miałem u niej taryfę ulgową.
Takie wspomnienie mi się po głowie plącze.