Mbajgr Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Zaskakujące jest jest to, że dyskusja nad
> usunięciem ringów przerodziła się w dyskusje
> nad wyższością wspinania TRAD.
Co w tym zaskakującego? Chyba dobrze, że podejmowane działania mają jakieś uzasadnienie. Gdyby wszyscy wspinacze uważali tak jak Ty, że po ringach = lepiej niż na własnej, wycinka ringów nie miałaby sensu.
> Co ma piernik do
> wiatraka? W odniesieniu do 2 dróg, o których
> mowa, można było testować do niedawna jaki styl
> jest ciekawszy i jak zmienia się "powaga" drogi
> wraz ze zmianą stosowanej asekuracji. Czy to nie
> bardziej pouczające żeby kursant spróbował tej
> samej drogi na własnej i "po ringach"?
Jest to jakiś argument, nie przeczę. Tyle, że droga z kompletem stałych przelotów nie jest drogą na własnej, więc takie porównanie stylów jest zwyczajnie niemożliwe. Okazją do porównań byłoby co najwyżej poprowadzenie tej samej drogi przed i po obiciu lub przed i po wycince ringów. A zatem każdy, kto prowadził "Czar PGRu" lub "Majówkę" po ringach może się teraz przekonać, jak wiele te drogi zyskują dzięki asekuracji własnej.
Jeszcze a propos "klasy" i "powagi" - nie jest bynajmniej oczywiste, w którą stronę następuje zmiana w wyniku usunięcia ringów.
Otóż jednym z paradoksów podkrakowskiej mc-donaldyzacji wspinania jest istnienie dróg, które z ringami mają większą "powagę" niż na własnej. Najlepszym przykładem jest radosna twórczość świty Paradowskiego na Łabajowej - część tamtejszych dróg miała jako trady lepszą i bezpieczniejszą asekurację, niż po obiciu. Np droga "kursowe zacięcie" - pancerne kości siadały tam co metr, a po obiciu ringi są na tyle rzadko, że każde odpadnięcie może się skończyć ciężkim urazem. Otoo przykład, jak obicie drogi może "podnieść jej powagę" aż do poziomu preferowanego przez Stefana (oczywiście nie na drogach, które dla niego samego są trudne).