wsmysza Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Jesteś pewien? Moim zdaniem kluczowe dla
> przykrych skutków lotu miało jednak zahaczenie
> nogą o linę i jakoś nie potrafię sobie
> wyobrazić asekuranta, który byłby w stanie temu
> przeciwdziałać.
Pewien nie jestem. Ale w wyobraźni wstawiam zamiast posladka staw skokowy i myslę ze bez gipsu by sie nie obyło. W analogicznej sytuacji znany polski wspinacz wracał do domu z Santa Linya ze skasowanymi oboma stawami skokowymi i oboma nadgarstkami.
> Wydaje mi się, ze nawet posiadanie większego
> luzu na linie nie uratowałoby sytuacji, co
> najwyżej wspinacz obróciłby się w innej fazie
> lotu, więc być może nie walnąłby pośladkami,
> a głową...
Uważam ze prawidłowa dynamiczna asekuracja spowodowałaby ze gość nie zetknąłby się ze ścianą.
> Ale zgadzam się, że już po obróceniu był czas
> na asekurację dynamiczną, która mogła
> zminimalizować skutki błędu prowadzącego.
> Swoją drogą nie widzę jaki to przyrząd, jeśli
> jakiś automat, to wydaje mi się, że trudno
> oczekiwać innej reakcji od asekuranta.
Można jeszcze nie uzywać przyurządu z którego nie umie się asekurować. Albo nie asekurować wcale.
> Tak, czy siak to w rękach prowadzącego jest
> cała sytuacja, bo i wybór lepszego asekuranta
> należał do niego.
Moze, a moze nie. Moze to był śwetny asekurant któremu akurat przydazył się bardzo zly dzień? Nie wiemy. Wiemy ze źle przyasekurował.
> Zgadzam się, ale... ciężar odpowiedzialności
> jednak przeniósłbym na leadera! "Jeśli chcesz
> prowadzić, pamiętaj, że odpowiedzialność za
> zadbanie o swoje bezpieczeństwo spoczywa na
> Ciebie"
Za błedy asekuranta też? Szczerze - co jest problemem - że glowa leciała pierwsza czy ze dostał przyspieszenia w kierunku sciany? Czy glowa w dół z ladowaniem w powietrzu - to byłby wielki problem czy tylko kupa smiechu?