Nazwy (ich pochodzenie) dziwnymi kroczą ścieżkami, i nie dotyczą tylko alpinizmu (wszelkie fasolki po bretońsku, ryby po grecku czy ruskie pierogi nie maja wiele wspólnego z tymi krajami). Często stosujemy nazwę, którą błędnie usłyszeliśmy od starszych kolegów.
Mniejsza o nazwę, ważne, by nauczyć młodszych kolegów wielu metod awaryjnych, na wypadek utraty sprzętu bądź choćby zamarznięcia liny..
Na przykład klucz francuski (jako narzędzie) znany jest we Francji jako clef anglaise, czyli klucz angielski.. a w Anglii jako screw wrench czyli "krętacz śrub".
Gdyby Wojtek zaprezentował Francuzom klucz zjazdowy nie jako Święcicki, lecz jako "Święty" być może zamiast klucz polski funkcjonowała by tam dziś nazwa klucz Świętego lub święty klucz (saint clef).
Anegdota, lecz prawdziwa:
Gdy po epoce jumarów przyszła pora na przyrządy Petzla, dwóch młodych grotołazów z Polski - Andrzej Ciszewski i Wiesiek Wilk udoskonalili proponowaną metodę wychodzenia po linie DED (poignee + croll) przez dołożenie trzeciego przyrządu do stopy, tzw "kostkowca". Metodę nazywaliśmy CW (Ciszewski-Wilk). Po jakimś czasie nazwa metody wróciła z zachodu do Polski jako CVV, a następnie CV. Śmiejemy się z tego do dziś. A Petzl po latach produkuje specjalnie dla tej metody dedykowane przyrządy (pantin).
Pozdrawiam,
Włodek