Micaj Napisał(a):
> Mam wrażenie, że nieco przesadzasz w swojej
> ocenie. To nie jest droga wielowyciągowa (jakie
> mamy w Tatrach, czy Alpach) tylko najprawdziwszy
> big wall. Na takich ścianach taktyka zespołów
> zwykle opiera się na zaporęczowaniu dołu
> ściany w celu umożliwienia zjazdu do "bazy" po
> jedzenie, sprzęt, odpoczynek. O ile zespół w
> relacji donosi o takiej taktyce, nie ma co się
> czepiać.
> C i J postanowili uklasycznić drogę bez zjazdu
> do ziemi, za co należy im się szacunek, bo
> przecież mogliby zrobić to w ten sposób. Mają
> zespół wspierający, którego znaczenie można
> porównać do wcześniejszego założenia
> składów w ścianie.
>
> Decydujące w ocenie stylu jest jednak to, że
> idąc w ciągu od dołu każdy z nich przechodzi
> czysto każdy wyciąg, co wg mnie nie jest zbyt
> często praktykowane w górskim wspinaniu na
> trudnych drogach.
Jasne, że nieporównywalnie trudniej jest restowac, gdy się wisi 2 tyg. w portaledge'u i stąd klasa przejścia nieporównywalnie większa, niż gdyby odhaczali kolejne wyciągi i zjeżdżali za każdym razem, po czym z powrotem małpowali do najwyzszego punktu i tak w kółko. Niemniej mam wrażenie, że dali się wkręcić w medialną szopkę Adidasa pt. natrudniejsza droga bigwallowa świata i to w stylu one push i obaj free.
Może i media niewspinaczkowe to kupią bez żadnych wątpliwości, ale mi się wydaje, że to trochę na siłę i z perspektywy czasu przejście będzie traktowane jako jakieś dziwadło. Rozumiem, że przy obecnym poziomie wspinaczkowym nie da się inaczej, ale może trzaba było patentować droge jeszcze 3 lata i przejść ją całkowicie o własnych siłach - holując wory i robiąc drogę np. w 7 dni. Po co to wszystko najmocniejszemu zespołowi bigwallowemu świata?
Nie zmienia to oczywiście fakt, że to JEST największy wyczyn na wielkiej ścianie. Kosmiczny. I że taki mały kazio, jak ja tylko się czepia o styl. Choć z wypiekami na twarzy czyta, jak łoją ;)
Eddie