Też miałem okazję oglądać finały i mam wrażenie, że marnowana jest najlepsza bodajże okazja w roku na promowanie wspinania sportowego. Byłem na jednych finałach na kfg wcześniej, dwa lata temu i zapamiętałem je jako świetne widowisko, w związku z czym w tym roku zaprosiłem na nie kilka osób mniej lub bardziej związanych z bulderingiem.
Zaczęło się bardzo obiecująco, bo sala była pełna ludzi i atmosferę dodatkowo potęgowało światło rzucone na panele. No i jeszcze smaczek w postaci mocnych zawodników z Francji, którzy wnosząc po koszulkach ewidentnie przyjeżdżali z zamiarem zrobienia zamętu na naszym podwórku. Jednym słowem, z niecierpliwością oczekiwało się wielkiego widowiska.
I wtedy zaczął się komentarz, który od początku powodował straszny zgrzyt. Wg mnie niektóre komentarze były nie tylko głupawe, ale też po prostu bardzo nietaktowne wobec ludzi wspinających się. I chociaż Adam próbował ratować sytuację i czasem wręcz czekało się aż się wypowie żeby przerwać ten bełkot, to jednak komentatorka była widać w swoim żywiole. Ja osobiście miałem wrażenie, że ta kobieta zapomniała, że jej rolą jest tylko umiejętne podkreślanie tego, co się dzieje na panelach, a nie wyrzucanie z siebie regularnie czegokolwiek, żeby nie było zbyt cicho. Te zawody zyskałyby znacznie na jakości, gdyby ktoś zwyczajnie odłączył jej mikrofon... A tak na serio, to może niech po prostu komentuje je sam Adam (który nota bene rzetelnie przygotował się do swojej roboty) lub (jeśli nie zdecyduje się więcej na udział w czymś takim) ktoś zwyczajnie czyta wcześniej z kartki kto teraz startuje i jakie są aktualnie wyniki. Przynajmniej nie będzie przeszkadzał w oglądaniu widowiska i (co było już podkreślane) wpływał na wyniki swoim nieprzemyślanym gadulstwem.
Z poważnych uchybień była też kwestia oświetlenia - takie rzeczy pewnie muszą się zdarzać, zważywszy na krótki czas na przygotowanie "areny" do zmagań. Ale ewidentnie zabrakło jakiegoś koordynatora od spraw technicznych, który zwyczajnie wziąłby na siebie odpowiedzialność i na czas wspinania po męskiej jedynce po prostu włączył górne światło.
No i sprawa materacy, która tylko pogłębiła u mnie wrażenie, że to nie zawodnicy tego wieczoru byli najważniejsi, co zresztą potwierdza tylko sprawa pomyłki w sprawie wręczania pucharów dla zwycięzców w męskiej kategorii. Można czekać aż ktoś wreszcie niefortunnie spadnie i coś sobie zrobi, ale może warto jednak wykazać się wyobraźnią i trochę zadbać o to, żeby któryś z naszych mistrzów nie złapał kontuzji w tak idiotyczny i kompromitujący organizatorów sposób. Myślę, że zrzucanie winy w tym momencie na chwytowych jest trochę nie fair - oni przyjeżdżają i robią swoje (z naprawdę niesamowitym skutkiem, co miałem okazję sam oglądać na eliminacjach i też wzrokowo na finałach), ale chyba nikt poważnie nie liczy, że powiedzą: "odwołujemy finał, bo się połamią". Może lepiej po prostu skonsultować to wcześniej i zapytać, jaki sprzęt jest potrzebny, żeby było bezpiecznie.
Podsumowując, finały na kfg mają swoją unikalną atmosferę i klimat. Warto o to dbać, bo bardzo mało mamy tego typu okazji, żeby się promować, a też zobaczyć naszych mistrzów w warunkach pozwalających na docenienie ich umiejętności. Przecież zwykle ogląda się finały z perspektywy materaca na ściankach, gdzie zwyczajnie nie ma miejsca i warunków na zaproszenie większej widowni. Dzięki temu, że wspinanie przez ostatnie kilka lat "wyszło z piwnicy" mamy teraz masę ludzi zainteresowanych bulderingiem, więc mała szansa, że zabraknie widowni. Pewnie, że kasy w PZA zawsze jest mniej, niż by się chciało, ale bez przesady. Ostatecznie jeśli nas faktycznie na to nie stać, to niech wejście będzie odpłatne. To jest jedyna taka impreza w roku, która zresztą podsumowuje całoroczne zmagania zawodników, więc dobrze by było poświęcić temu trochę więcej uwagi.