No właśnie, val del orco i te pierdzielone rysy z wyśmienitą asekuracją - to jedna z głownych przyczyn, dla których TYM BARDZIEJ zamierzam upodlać się bieganiem ;)
A co do przyczyn tego, że coraz więcej wspinaczy biega, to tu masz kilka:
1. Twierdzą, że to trening pod przyszłe WIEEEELKIE PRZEJŚCIA (których jakoś nie robią, bo przecież biegają).
2. Mogą sobie kupić gadżetowny, wypasiony zegarek z dżipiesem, altimetrem, pulsometrem, przypominaniem żeby się napić, najeść, wysrać i co tam jeszcze - i NIKT, powtarzam NIKT, a zwłaszcza wasza żona - nie ma prawa powiedzieć, że zegarek był za drogi (nawet jeśli zegarek wyłacza się z braku prądu po 12 godzinach).
3. Mogą odkryć kolorowy świat obuwniczo-biegowego fetyszu przy którym te trzy wasze pary kletterków to śmiech na sali (nie uwierzycie, ile można spędzić miłych wieczorów serfując po tysiacach blogów porównujacych niczym nie różniace się buty do biegania i kupujac dziesiątą parę - tym razem idealną na błotniste zbiegi południowego Tyrolu)
4. Nareszcie mogą chodzić - ba! biegać - bez tego cholernie ciężkiego plecaka, w którym dźwigają czasem przez 20km tony żelastwa, zeby podejść pod drogę i stwierdzić, że warun kijowy (co prawda zamiast tego noszą w plecaku 5 litrów napoju IZOTONICZNO-MOLEKULARNEGO, ciuchy, 3 pary skarpet na zmianę, 17 wypasionych żeli i kilka opakowań turbo tabsów energetycznych - ale to przecież jest niezbędne!).
5. Po przeczytaniu kolejnego niusa o Ondrze, mogą pogardliwie rzucić: "A czy on kiedykolwiek przebiegł choć 50 kaemów po górach?"
6. Podchodząc z partnerem zimą pod drogę, mogą usłyszeć: "zwolnij kuźwa, to że tyle biegasz nie oznacza, że musimy tak szybko popierdalac!" (nieważne, że na samej drodze biegaczowi w ogóle nie żre - w końcu na podejściu pokazał, kto tu rządzi).
7. Na ścianie po każdej nieudanej przystawce, mogą powiedzieć: "formy nie ma, w końcu więcej biegam niz się wspinam" (tak naprawdę chodzi o to, by po tym, jak cos dygną, moglli rzucić: "gdybym się więcej wspinał, jakie rzeczy bym robił...").
8. Wreszcie mogą powiedzieć, że ktoś jest jeszcze większym nudziarzem, niż wspinacze (wejdźcie na forum na bieganie.pl - niesamowite, że mozna zakładać wątki po ponad 100 WŁASNYCH postów o swoim treningu i pisać co się biega dzień po dniu, dzień po dniu!!!)
9. Jadąc na weekend w skały, mogą - kiedy dupnie - wyciągnąć z wora adidaski i z wyższością rzucić: "może to i lepiej, przynajmniej zrobie fajne wybieganie po górkach" (klną potem przez cały bieg, że trzeba było zostac z chłopakami na piwie, a nie moknąć jak debil trzy godziny - ale co tam, my biegacze twardzi jesteśmy)
10. Jeśli jadą powspinac się ze wspinaczem, który wie kim jest Kllian Jornet, mogą po skończonej drodze powiedzieć: "Kilian na takiego Matta to może i wbiega całkiem sprawnie, ale na TEJ RUCIE nawet by nie odpalił".
Eddie
