Oczywiście można dzielić ludzi na tych z niedouczonych z miasta(*) i na tych douczonych ze wsi, lub dokładnie na odwrót. Zwalanie winy na innych to też typowo polska specjalność.
Przecież to nie ja wywalam śmieci w skałach, to nie ja drę mordę, to nie ja dewastuje czyjąś własność, czy tereny parków narodowych i, z innej beczki, to nie mój pies sra na trawniku sąsiada.
Wszystko co złego to nie my, krystalicznie czysta szlachta, a w skałach/górach i tak burdel, oczywiście robi się sam.
Przerzucanie się wzajemnie winą, niewiele wnosi do tematu.
Sorry ale skoro jako naród zachowujemy się na każdym kroku jak bydło, to widocznie ktoś musi zrobić nam barierki, znaki i prowadzić na postronku żebyśmy trafili do obory.
Bo to chodzenie, proszenie, pisanie, upominanie, i płaszczenie się przed lokalsami... "że to był już ostatni raz" to stało się naprawdę nudne.
(*)swoją drogą zawsze mnie bawią ci wielkomiejscy, którzy przyjechali 2 miesiące temu ze wsi gdzie psy dupami szczekają, słomy z butów nie otrzepali, ale wielkomiejskość to we krwi mają, bo do galerii na zakupy chodzą.