Przepraszam, jeśli w złym miejscu, albo już gdzieś było; jakiś czas tu nie zaglądałem i nie mam sił wszystkiego czytać.
Ale w nowym numerze kwartalnika "Tatry" (1/2014) znalazłem opinię prof. Zdzisława Ryna dot. tragedii na BP. Zacytuję:
"W dużym stopniu zgadzam się z treścią raportu komisji powołanej do rozpatrzenia tego wypadku, z wyjątkiem ataku na Bieleckiego. Nie akceptuję jednak formy raportu i rozumiem rozgoryczenie Bieleckiego, który mówi, że gdyby zginął, byłby bohaterem, ale skoro przeżył, obwinia się go o najgorsze rzeczy. Uczestnicy ataku szczytowego podjęli nierozsądne decyzje, będąc prawdopodobnie w stanie zmienionej świadomości - takiego wyczerpania i wychłodzenia organizmu, w którym mózg nie działa już sprawnie, w którym nad rozsądkiem przeważają emocje, a nawet zaburzenia popędowe. I tego komisja w ogóle nie wzięła pod uwagę".
Przytaczam tę opinię fachowca nie po to, żeby odgrzewać temat i spory, tylko dlatego, że nawet taki laik (wybacz, Wojtek ten termin :) ) jak ja czuł to od samego początku - i starałem się, pewnie nieudolnie i nieprzekonująco - wyrazić to na forum. Nie trzeba być lekarzem psychiatrą, by takie elementarne (moim zdaniem) sprawy rozumieć - choćby intuicyjnie (to też pewien sposób rozumienia).