Krótka relacja z dziś - 2 marzec. Przyjeżdżamy do Jerzmanowic, parkowanie, jak zwykle, po lewej stronie (jadąc od strony Olkusza) drogi tuż przed znakiem zakazu (na górce na wysokości Ostatniej). Po 5 godzinach powrót spod skał a tu co... radiowóz. Wewnątrz uśmiechnięci panowie z naręczem wstępnie wypisanych blankietów mandatów dla...19 samochodów (?!). jakież zdziwienie mnie ogarnęło, że samochód mój i kolegi "mógł jechać" mimo, że stał w ciągu tych 19-stu skasowanych. Nie, żebym protestował, ale pytam się dlaczego mogę jechać a inni nie. Miły pan mówi mi, że mimo znaku zakazu, nie można parkować również przed nim, bo droga nie ma pobocza i parkowanie stwarza zagrożenie w ruchu. Nasze dwa samochody mogą odjechać "bo żadne z kół nie stoi na asfalcie" - wszystkie stoją "na nieużytku" a więc nie na drodze. Tłumaczy też pozostałym, że nie może skończyć się pouczeniem, bo przyjechali na interwencję właściciela jednej z nieruchomości, wegług którego "cała droga jest zastawiona". Zapytałem go czy właściciel ziemi, na której staliśmy tymi czterema kołami może mieć jakieś pretensje do Nas (tak teoretycznie bo staliśmy w rowie melioracyjnym w zasadzie). Miły pan odpowiedział, że nie "bo pretensje mógłby mieć, gdyby chodziło o zniszczenie upraw a ziemia leży odłogiem".
...ten kraj jest naprawdę dziwny.