jacoos Napisał(a):
> Sposób który opisałeś (swoista odmiana
> przeciwwagi połączonej z flaszencugiem lub
> "autowędki")
Jeśli już miałbym to jakoś nazwać, to "autowędka" pasuje najbardziej - w odróżnieniu od przeciwwagi.
Do flaszencuga też sporo brakuje, ale skoro już przy tym jesteśmy - czasem przydaje się też wykonanie zjazdu na czterech żyłach z dwóch stanowisk naraz. Przykładowo: przyjeżdżam w skałki z kilkoma początkującymi osobami i chcę im zrzucić za jednym razem dwie wędki na dwóch sąsiednich drogach (stanowiska są obok siebie, na podobnej wysokości). Prowadzę drogę po bożemu, przepinam linę przez karabinki w obydwu stanowiskach, po czym trzeci karabinek wpinam między swój łącznik uprzęży a odcinek liny między stanowiskami.
Partner zaczyna mnie opuszczać, przy czym zjeżdżam dwukrotnie wolniej, niż on wydaje linę. Tarcie (oraz przełożenie wielokrążka) jest w sumie na tyle duże, że równie dobrze mogę zwolnić partnera z asekuracji i trzymać idącą do niego linę w łapach (nawet bez przyrządu - do utrzymania mam mniej niż jedną czwartą tego, co sam ważę).
Dydaktyczne to siłą rzeczy być nie może, ale na wszelki wypadek wspomnę, że łączna długość liny musi być co najmniej czterokrotnie większa, niż wysokość od stanowisk do gleby.