Kilka slow na temat wypadku. Niestety z samego wydarzenia pamietam niewiele, ale z okolicznosci, tego co mowilem itp. mozna dosyc duzo o wypadku powiedziec.
Z gory przepraszam za bledy, literowki itp, ale nie osiagnalem jeszcze pelnej sprawnosci.
Podam fakty, potem bledy jakie zrobilem w/g mnie i na koniec kilka innych uwag o wypadku.
FAKTY
10 sierpnia wspinalem sie na drodze Krakowskie Kobiety na Labajowej, na prowadzeniu z wieszaniem ekspresow. Zwiazalem sie skrajnym tatrzanskim z zabezpieczeniem, wezel ktory robilem wczesniej tysiace a moze i dziesiatki tysiecy razy. Wspinalem sie bez kasku.
W poblizu koncu drogi zorientowalem sie, ze znajduje sie tam gniazdo os. Z tego co mowila asekurantka, w pewnym momencie zaczalem bardzo krzyczec, potem zamilklem. Sadze, ze zaczely mnie atakowac i nie chcialem zadnej polknac. Postanowilem sie przewiazac, niestety nie wiem czy na ktoryms z ostatnich ringow czy juz przy stanowisku i nie jestesmy w stanie tego ustalic. Po chwili milczenia poprosilem o blok. Dostalem blok, asekurujaca mowi ze na poczatku bylo duze obciazenie na linie po czym po chwili zupelny luz. Zaczela wybierac line zeby wybrac luz. Po chwili zobaczyla jak lece. Spadlem z ekspresem (prawdopodobnie od auto) w dloni.
Mialem szczescie, bo gleba pod droga jest lekko pochyla i bez kamieni. Podczas lotu (najprawdopodobniej) zahaczylem reka o skale. Obrazenia, jakie odnioslem, to otwarte zlamanie lewego przedramia, zlamanie miednicy, zlamanie kilku zeber i mostka, obrazenia pluc, do tego kilka mniejszych potluczen. Zostalem zabrany helikopterem do nowego szpitala na ul. Lubicz. Juz w szpitalu okazalo sie, ze najpowazniejsze obrazenia to potluczenie pluc, bezposrednio zagrazalo to mojemu zyciu i bylo powodem kilkunastodniowego pobytu na intensywnej terapii oraz spiaczki farmakologoczinej w, ktorej rowniez bylem kilkanascie dni. Obecnie juz wiem, ze wszystko sie dobrze leczy i zrasta, jestem coraz zdrowszy i za kilka-kilkanascie miesiecy najprawdopodbniej wroce do pelnej sprawnosci.
Dodam jeszcze, ze po wypadku jak i podczas przyjecia i badan w szpitalu bylem calkowicie przytomny, ale kompletnie nic z tego nie pamietam.
BLEDY
1. Przewiazywalem sie, zamiast olac sprzet i spadac w dol. Przewiazuje sie dosyc szybko i najwidoczniej uznalem, ze te kilkanascie sekund niewiele zmieni. Uznaje to za blad, powinienem zostawic sprzet, nie ryzykowac i uciekac w dol.
2. Bylem zwiazany skrajnym tatrzanskim. Uznaje to za blad z dwoch przyczyn. Po pierwsze, gdybym byl zwiazny osemka nie probowalbym nawet sie przewiazac z uwagi na czas jaki to zajmuje tylko uciekal w dol. Po drugie, mimo ze wiazalem juz skrajny w roznych warunkach, po ciemku, w ulewie i sniezycy i bez snu, to jednak wiazanie go pod takim obciazeniem psychicznym jak atak os okazalo sie doprowadzic do bledu 3, czyli
3. Blad, ktory bezposrednio doprowadzil do wypadku, to najprawdopodobniej zle zwiazany skrajny tatrzanski. To jest tylko domysl, ale wedlug mnie najbardziej prawdopodobny (biorac pod uwage specyfike wezla, przebieg wydarzen i moja znajomosc siebie i moich reakcji na stres). Napisano na temat tego wypadku m.in., ze nie mialem auto, wypialem sie sam etc. Wykluczam takie rozwiazania z tych samych powodów, podanych w nawiasie powyżej. Powtorze, ze wedlug mnie bezposrednia przyczyna wypadku byl zle zawiazany wezel.
INNE UWAGI
Wyciagniecie wnioskow z tego wypadku zostawiam kazdemu z Was. Interesuja mnie opinie, zwlaszcza doswiadczonych wspinaczy, wiec jezeli ktos chce sie podzielic to zapraszam. Odpowiem na sensowne pytania, jezeli ktos jakiekolwiek ma.
Dodam jeszcze, ze w opini lekarzy wyszedlem z tego czesciowo dzieki bardzo dobrej kondycji ogolnej, temu ze oprocz wspinania rowniez duzo biegalem, jezdzilem na rowerze itp.
Korzystajac z okazji, ze pisze na forum publicznym, bardzo dziekuje lekarzom i calej obsludze oddzialu intensywnej terapii szpitala uniwersyteckiego w Krakowie. Ich praca i zaangazowanie uratowaly mi zycie.
Dziekuje rowniez wspinaczom obecnym na miejscu wypadku za wezwanie karetki oraz inne udzielone wparcie. Niestety, w wiekszosci jestescie dla mnie anonimowi, takze z gory przepraszam jesli nie poznam was w skalach.