astrodog Napisał(a):
> Myślę, że ton w jakim się wypowiada, jest
> elementem starannie zaplanowanej taktyki. Tym
> bardziej że nie jest szczery - nie podaje co
> spowodowało zmianę decyzji Jacka Berbeki o
> zgodzie na jego udział w wyprawie.
Ciekawe - wiesz coś więcej o powodach, dla których JB zmienił decyzję? JHB mówi wprost, że chodzi o kasę, ale też o pisanie książki i kręcenie filmu kamerą. Poniżej fragment:
jak tylko usłyszałem o ich wyprawie, natychmiast następnego dnia odezwałem się do Berbeki. Nie miałem do niego e-maila, ale zdobyłem telefon, zadzwoniłem i mówię: „Panie Jacku, kiepski w mowie jestem, ale mam już emalię do pana napisaną – chętnie bym wysłał, tylko potrzebuję adres”. „A po cholerę?!” – on mówi. Ja na to: „No, niech mi pan nie każe tłumaczyć... Wyślę, pan sobie przeczyta”. On taki krzykacz jest, nawrzeszczał na mnie. A ja na to: „Co panu zależy? Jak będę chciał, to i tak zdobędę adres, tylko za dwa dni, a nie od razu...”. Przecież nie ma takiego adresu czy telefonu na świecie, którego bym nie zdobył, nie ma – tylko trzeba podłubać, sam dobrze o tym wiesz. I dał mi tę emalię, natychmiast do niego napisałem. Odpisał mi z tym „na ch...?”, że nie chce mieć z mediami do czynienia, bo przez media zginął jego brat. Tak dokładnie się wyraża do tej pory. Odpisałem mu, że dobra, „ale panie Jacku, proszę pamiętać o mojej propozycji, telefonie, mojej emalii...”. Następnego dnia zadzwonił. Pomyślałem sobie: Aha! Już go mam.
Uwiodło go, bo napisałem, że on nie poniesie w związku ze mną żadnych kosztów – wszystkie te wydatki biorę na siebie, a może nawet postaram się wspomóc wyprawę. Niezła propozycja, nie?
I tak się stało, powiem więcej – kupę funduszy sam zdobyłem. Mówiąc wprost, poszedłem do wydawnictwa, z którym mam podpisaną umowę na książkę, i powiedziałem: „Chcecie mieć książkę? To dawać forsę”. Powiedziałem, że to są koszta, które wyprawa musi ponieść, nie ja. Nie było łatwo. Moja Agora mi odmówiła i moje wydawnictwo mi odmówiło. Mówię im: „To nie jest kwota, za którą nie warto zaryzykować. Skoro ja ryzykuję, to i wy byście mogli, bo was na to stać. Mnie – nie, a was – tak, dlatego do was przyszedłem”. Ale – nie i nie. Powiedzieli, że mogą dać, ale bez porównania mniej, czwartą część tych pieniędzy, które były potrzebne.
Zacząłem szukać. Pomyślałem: krakusy centusie niby, ale może? Fantazję może mają? No i mieli, dali mi forsę. Ze Znakiem mam podpisaną umowę, dla nich będę pisał tę książkę.
> W wywiadzie jest wręcz obraźliwy wobec
> himalaistów i ich pobudek, a to zostawia mu
> "piękną" przestrzeń na przemianę w
> uduchowionego motyla (bez skokarzeń) z maluczkiej
> nic nie dostrzegającej larwy. Chyba
> zainspirowało go "7 lat w Tybecie".
No nie wiem, JHB nigdy nie przejawiał tendencji do bycia uduchowionym motylem, ani nawet larwą. Raczej dopatrywałbym się ciągotek demaskatorskich, chęci objawienia światu genezy szaleństwa pchającego ludzi na szczyty, amoku. To, że sam też chciałby ów amok poczuć, niczego tu nie zmienia.
Co do bycia "obraźliwym" wobec himalaistów - JHB ma już taki styl, niezależnie od wybranego tematu. Właśnie dlatego ciekawi mnie, co z tej jego "książki" wyjdzie. Przypuszczam, że w objawianiu prawdy o himalaistach, już na starcie zdubluje np. Bernadette Mcdonald i innych pisarzy górskich "spoza środowiska".