AndrzejZ Napisał(a):
-------------------------------------------------------
>
> W kwestii formalnej:
>
> 1/. "tertium non datur" dotyczy zdań: (p lub
> nie-p)
> W powyższym 2. nie jest negacją 1. , więc coś
> Ci się pomieszało.
> Wręcz przeciwnie, w powyższym może zachodzić
> równocześnie
> i 1. i 2. (implicite, taka jest Twoja sugestia,
> jak rozumiem).
> Ergo, nie nadużywajmy matematyki tam, gdzie się
> nie stosuje...
- wyrażenie "tertium non datur" nie dotyczy wyłącznie zagadnień matematycznych. w/g Słwnika Języka Polskiego:
"tertium non datur [wym. tercjum non datur]
1. «trzeciej (możliwości) nie ma»
2. «prawo logiczne głoszące, że dwa zdania ze sobą sprzeczne nie mogą być jednocześnie fałszywe»"
tak więc nie nadużywaj matematyki do tłumaczenia wszelkich innych zagadnień...
>
> 2/. Nie ma możliwości przewidzenia przyszłości
> (co będzie w zejściu)
> z prawdopodobnieństwem 100.00% - nigdy!!
> Można to nazwać "błędem", zgadzam się, ale
> taki błąd ZAWSZE i KAŻDY
> może popełnić, popełniali najwięksi.
> Szczególnie w ekstremalnych
> sytuacjach i wejściach o charakterze sportowym.
- tutaj całkowicie się zgadzam - nikt nikomu nie odmawia prawa do popełnienia błędu!
Jednakowoż błąd pozostaje błędem, więc nazywajmy go po imieniu (i nie mam tu na myśli żadnego pejoratywnego znaczenia)...
...słusznie zauważyłeś, że nie da się w 100% przewidzieć co się stanie, więc czemu ludzie mają pretensje do Bieleckiego, że - po rozmowach z każdym z kolegów, podczas których nic nie wskazywał, ze coś jest nie tak - nie przewidział co się stanie?
>
> 3/. W wejściu na szczyt, wg zgodnych zeznań,
> także Bieleckiego,
> nie było widocznych znaczących różnic w stanie
> poszczególnych
> uczestników. Wejście na szczyt dokonali wszyscy
> czterej między
> 17:00 a 18:00, czyli w odstępach dosłownie
> minutowych.
> Potwierdzał to także Wielicki, który rozmawiał
> ze szczytem.
> Co więcej, Bielecki twierdził, że już na
> podejściu nie czuł się
> najlepiej (m.in. wymiotował).
> Problemy pojawiły się dopiero w zejściu. Co
> zresztą nie jest
> w górach rzeczą niezwyczajną, a raczej
> odwrotnie!
- tego również absolutnie nie neguję - z małą korektą: wejść dokonano między 17:20 a 18:00
>
> 4/. Wszystko powyższe i tak nie odnosi się do
> przedmiotu sporu,
> o ile ja go dobrze rozumiem. Przedmiot sporu jest
> następujący:
>
> A). Czy zmniejszenie tempa (zrównanie się z
> wolniejszym, Y)
> było dla X możliwe, czy też było niemożliwe
> -- jak niektórzy
> sugerują -- gdyż miałoby skutkować
> zamarznięciem i śmiercią???
- w tym konkretnym przypadku nie może być mowy o "zmniejszeniu tempa" z prostej przyczyny - gdy jedni już schodzili to inni dopiero podchodzili; po drugie czas odgrywał kluczową rolę z uwagi na zbliżający się zmrok - im więcej przejdziesz za dnia tym masz większe szanse na przeżycie (tego właśnie czynnika, który był kluczowy, nie wszyscy wzięli pod uwagę a właśnie ten czynnik, tak naprawdę, decydował o tym czy iść dalej czy zawrócić). I w tym kontekście zdanie astrodoga: "Dogonili. Pogadali. Bielecki szedł w stronę namiotu, a oni zdecydowali się iść w przeciwnym kierunku. Bielecki powinien był ich kopnąć w dupę i zawrócić bo on jeden (ledwo) trzymał się grafika. Nie miał jednak takiego mandatu. W tym składzie to Berbeka miał doświadczenie i autorytet by zdecydować o odwrocie. Żadna komisja nie ustali, dlaczego podjął taką a nie inną decyzję." jest jak najbardziej słuszne!
>
> B). Czy takie zwolnienie tempa przez X mogłoby
> coś pomóc Y,
> schodzącemu wolniej???
- jest mnóstwo osób, które twierdzą, że tak - bo przecież Bielecki mógłby osłabionego Kowalskiego wziąć na plecy i znieść do czwórki - OCZYWIŚCIE, ŻE NIC BY NIE POMOGŁO
>
> C). Zatem: czy X powinien był zmniejszyć tempo
> zejścia
> (niekoniecznie w tym celu trzeba stawać, tzn.
> zmniejszać prędkość
> do zera!!), by schodzić w kontakcie wzrokowym z
> Y,
- co to znaczy "w kontakcie wzrokowym"? w odległości 30m? 50m? 100m? co by ten kontakt wzrokowy zmienił? porozumiewali by się wzrokiem? telepatycznie by sobie pomagali? W sytuacji, gdy działa się na limicie, gdy zapas sił jest 3-5%, gdy zrobienie kilku kroków jest nadludzkim wysiłkiem to co by to zmieniło?
Poza tym było ciemno, więc...
czy też
> schodzić na maksa, a resztę towarzystwa
> zostawić w tyle???
- co to znaczy "schodzić na maksa"? Małek powiedział na konferencji, że "w głowie" ze szczytu do Rocky Summit wręcz biegł, a w rzeczywistości zajęło mu to godzinę
tam nie ma wyboru - albo schodzisz, albo giniesz i WSZYSCY, którzy tam idą o tym wiedzą. Nie oszukujmy się - to nie jest przedszkole, to nie są dzieci, to są najlepsi z najlepszych. Ilu i jakich gości przed nimi próbowało tam wejść a nie weszli?
Mówienie, że ktoś, kogoś tam ZOSTAWIŁ jest całkowicie nieuprawnione. Kowalski proponował Małkowi, żeby ten jeszcze raz wszedł z nim na szczyt aby zrobić wspólny filmik - Małek w prostych, męskich słowach odmówił. Czy to znaczy, że Małek Kowalskiego zostawił? No ludzie - bądźmy poważni!
>
>
> Ja tutaj nie wypowiadam żadnej opinii, tylko
> sugerję,
> żeby racjonalnie uporządkować dyskusję, a nie
> stosować
> pseudomatematyczne "dowody" i obrzucać się
> epitetami.
- jestem zdecydowanie za tym, ale szczerze wątpię aby to się udało - żeby dyskusja była uporządkowana, żeby wogóle była to dyskusja, to musi być ona merytoryczna a tu, niestety merytorycznych głosów jest jak na lekarstwo - częściej jest to emocjonalne (a czasami, co gorsza, celowe i złośliwe) polowanie na czarownice.
.............................................
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2013-05-24 15:56 przez berec.