Ja miałem prawą kostkę rozwaloną ze 6 razy, lewą może z 3.
Raz, może dwa miałem założony gips i tyle.
Większość powstała w czasie "bujnej młodości", leczenie było
też "młodzieżowe" i teraz zbieram owoce - nie życzę nikomu.
>Jeżeli chodzi o sport, leczy się tak
> długo, aż noga jest sprawna - z pełną
> ruchomością w stawie i kontrolą mięśniową
I to jest jedyna słuszna zasada.
Siedzieć na dupie ile trzeba, bo potem będą jęki i powikłania
głównie z racji tego że ścięgna itp.tkanki się nie regenerują,
lub regenerują słabo.
Wspinanie na wędkę "bez użycia nogi w gipsie" jest
IMHO proszeniem się o kłopoty.
Jak coś jest chore to musi się wyleczyć.
Jak się temu przeszkadza to zwykle potem jest kiepścizna