Zagłębiając się w wątek : [
wspinanie.pl]
przypomniałem sobie jedno z pytań, które pojawiło się podczas kursu w mojej głowie - dlaczego wędkarze mają korzystać z karabinka, a wspinający się z dołem mogą korzystać z kolucha stanowiskowego? Przecież mogliby dokonać zjazdu z liny przełożonej przez kolucho, nie dopuszczając dzięki temu do wycierania tego ostatniego.
Sam sobie odpowiedziałem korzystając z logiki, ale nie jestem pewien, czy to wszystkie argumenty.
1. Wejście w zjazd wymaga nakładu czasowego i sprzętowego
2. Tarcie na koluchu następuje tylko w finalnej części wspinania się z dołem, a we wspinaniu na wędkę kolucho jest wyeksponowane na ścieranie przez cały czas
3. Przy użytkowaniu kolucha w taki sposób, jego żywotność jest na tyle dostateczna, by problemem się zbytnio nie martwić
ad1. Rozumiem jak najbardziej. Wiem, że wspinacze zrobią wszystko, żeby się wspinać i nic poza tym. Maksymalizacja czasu wspinania = minimalizacja czasu innych operacji linowych = po co mam wchodzić w zjazd, jak wystarczy, że się przewiążę (zdarzało mi się widywać też cwaniackie przewiązania, gdzie z liny przeciągniętej podwójnie przez kolucho (przed odwiązaniem standardowego węzła przy uprzęży) ludzie wiązali ósemkę/kluczkę i karabinkiem wpinali tak oto powstałą pętelkę w łącznik i byli o jeden węzeł do przodu))
ad2. Rozumiem, akceptuję. Nie siedzę w temacie metalurgiczno-tekstyliowo-fizyczno-wspinaczkowym, żeby ocenić jakie są proporcje wycierania się kolucha przy używaniu go do wędkowania w stosunku do używania go do opuszczania po zakończonej wspinaczce. Logika podpowiada jednak, że opuszczenie eksploatuje bardziej, niż powiedzmy 10-20 odpadnięć na wędkę. Nie wiem, nie podam również źródła - to czysty strzał.
ad3. Nie jestem też ekiperem ani starym łojantem, żebym wiedział jak w praktyce wyglądają kolucha, które dużo już przeżyły. Ponadto wyżej wymienione profesje pewnie i tak nie mogą ocenić jak były użytkowane kolucha, tzn czy nigdy z nich nie wędkowano. Jedno jest pewne - jeżeli była szansa, że trochę z nich wędkowano, a pomimo to są w dobrym stanie po 15 latach, to faktycznie nie ma się czym przejmować.
Mam nadzieję, że nie zostanę potraktowany "po forumowemu", czyli jako wspinacz internetowy, którego trzeba zhejtować, ztrollować i odesłać do podstawówki. Podejrzewam, że dla Was sprawa jest oczywista, ale dla mnie jest to nie lada zagwozdka, której na kursie nie udało mi się rozwikłać, bo odpowiedź mi udzielona nie zaspokoiła mojego wewnętrznego, dziecięcego "a dlaczeeegoo".
Pozdrawiam,
Michał Leśniewski