No nieźle. Jedna wyprawa i przekreśla albo inaczej, poddaje w dyskusję wspinaczkowy dorobek Dawida i Elizy (ten wielkościanowy). Nigdy ich nie poznałem ale z miłą chęcią czytałem o ich dokonaniach wspinaczkowych na całym świecie a dziś się okazuję, że może to był tylko sztucznie napompowany balon. Mam nadzieję, że jednak nie aczkolwiek niesmak po Grenlandii pozostanie.
Liczę również na to, że etos tatrenickiego zaufania nie zginie w narodzie i będzie dalej przekazywany z pokolenia na pokolenie :). A parcie na szkieło zwykle kończy się... jak się kończy.
ps. Nie wiem jak Wy koledzy ale ja tam nie powstydziłbym się napisać, że urobiłem coś na Grenlandii nawet jeśli miałaby być to droga o trudnościach IV - V. No fakt, w gronie dziewczyn-wspinaczy to by się nie zaimponowało ale... liczy się przygoda a nie cyferka!
Pozdrawiam!