Pasi Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> z całym szacunkiem chłopaki ale pierdolicie, po
> pierwsze stwierdzenie że z minimalnym
> doświadczeniem wspinaczkowym można napierać na
> najtrudniejsze ferraty w Dolomitach jest
> idiotyczne. Ferraty typu Gianni czy Eterna to
> wyzwanie w przewieszonych płytach o trudnościach
> VI.3 (Gianni) i mimo stalowej liny jak ktoś nie
> ma zapasu nie przejdzie tego miejsca, i co wtedy
> .... kur*.. śmigło??
Z całym szacunkiem, ale nawzajem. Klasyczne trudności najtrudniejszych ferrat pomyślanych jako drogi do przechodzenia klasycznego (żelastwo tylko do asekuracji) sięgają IV przy normalnej pogodzie. Na trudniejszych się z założenia azeruje. Nie wierzę, by jakakolwiek ferrata przekraczała IV A0.
VI.3 i więcej możesz na upartego wygenerować gdy nie używasz czynnie stalówek, klamer i kotw. Tylko jaki w tym sens? Co do "Gianni", nie sprecyzowałeś, czy chodzi o Gianni Constantini niż Gianni Aglio. Pierwsza jest pewnie trudniejsza i przede wszystkim ekstremalnie długa (nie robiłem), natomiast druga (na Tofanie) wraz ze swoją dolną sekcją uchodzi za bardzo trudną technicznie i ma np. przewieszone filarki. Nie wyobrażam sobie jednak wspinacza, który by nie dał rady ich pokonać - azerując najwyżej w kilku miejscach.
Moim zdaniem, dla kogoś, kto się wspina, ale jeszcze nigdy nie był na ferracie, ferraty trudne technicznie mogą być paradoksalnie bezpieczniejsze, niż ferraty łatwe, bo w parze z trudnościami idzie na ogół lepsze ubezpieczenie i mniej kruszyzny. Drut ciągnie się nierzadko przez prawie całą długość ferraty, więc nawet gdyby się chciało, to trudno jest pobłądzić.