grubyilysy Napisał(a):
> Najwyraźniej ja byłem/jestem "nierozsądny", bo
> te wszystkie przygody po pierwsze przeżyłem
?
Nikt tu nie twierdzi, że tego rodzaju samodzielność w zdobywaniu doświadczeń jest nierozsądna - rozsądek ma zresztą różne oblicza. Z perspektywy czasu możesz zresztą sam ocenić, czy nie zrobiłeś czegoś bardzo głupiego, co tylko fuksem skończyło się dobrze. Jeśli ze swoją obecną wiedzą widzisz, że zawsze działałeś prawidłowo, z ostrożnością wprost proporcjonalną do braku doświadczenia, to OK.
Człowiek rozsądny i zarazem niedoświadczony popełnia innego rodzaju błędy, niż nierozsądny i porywający się z motyką na księżyc - np. weźmie za dużo ubrań, żarcia i termosów z napojami, złapie na własne życzenie kibel, który bez problemu przetrwa, wyjdzie zbyt wcześnie i się przeziębi, zabłądzi i zawróci tracąc czas, ewentualnie wybierze zbyt łatwe cele - to wszystko można uznać za błędy, ale przecież nie groźne, a tylko zmniejszające stosunek przyjemności do bezpieczeństwa.
> było "trochę dalej od domu", a wreszcie po
> czwarte, bo musiałem sobie z tą mgłą, wyborem
> drogi, śnieżycą itp. poradzić sam
Ot co, takie odczucia są bezcenne, chociaż nie każdy na nie poluje - niektórzy nie chcą się sprawdzać, dopóki ktoś im nie wyda certyfikatu, że już się nadają.
BTW w niektórych krajach tak się podchodzi (a przynajmniej podchodziło przez długi czas) do prawa jazdy - nie było obowiązkowych szkoleń, każdy mógł jeździć po drogach publicznych od razu po kupieniu samochodu z wyłączeniem autostrad. Mi się coś takiego bardzo podoba, ale wymaga dojrzałego i odpowiedzialnego społeczeństwa.