Re: OT

Jacku

Mylisz się pisząc o niechęci do Ciebie, czy też Twoich ówczesnych
partnerów. Moje intencje są proste i postaram się je wyłuszczyć.
Jeśli zarzuca się komuś - w tym przypadku Dawidowi - koloryzowanie,
to należy pamiętać, że nie był on pierwszy.

O ile Wasza działalność sportowa na wyprawie Pepsi Max do dziś
budzi we mnie szczery podziw. Jak zresztą niemal wszystkie Twoje/Wasze
sukcesy (niemal - bo pewnie nie wszystkimi się pochwaliliście).
O tyle sposób relacjonowania rzeczonej wyprawy był... lepiej się
ugryzę w język. Dość dobrze opisała to Eleonora w książce nie do
kupienia (fragment o Was i o Teo). Uśmiech mi się pojawia, gdy sobie
przypomnę te relacje radiowe prosto z patagońskiego piekła :)
O tym zaś jak było rzeczywiście na szczycie nie znalazłem żadnej
informacji - aż do dziś. Piszę tu o relacji z pierwszej ręki.

Pozwolę sobie na uwagę, że gdybym miał okazję pojechania na wyprawę
do Patagonii za kasę wielkiego koncernu to nie wiem co bym zrobił?
Ale to piszę dziś po tym co się wydarzyło, po manifeście Marka Prezelja
o kurwie-sławie. Pewnie zależałoby to od warunków jakie podyktowałby
sponsor.

Podsumowując - Dawid poszedł wytyczoną przez Was ścieżką. Osobną
rzeczą jest to, że umiejętności alpejskie ma od Was o wiele niższe, a
umiejętność kreowania marki wręcz przeciwnie.
Wkurza mnie natomiast fakt, że do wspinania alpejskiego Paszcz wprowadził
wiele lat temu dużą kasę, z Patagonii przez radio dolatywały jakieś jaja.
I teraz po latach, gdy spora część osób nie śledziła (z racji na przykład
wieku) Waszej wyprawy, ten sam Paszcz robi za sprawiedliwego. To
i tylko to miałem na myśli pisząc poprzednie posty na temat wyprawy
Pepsi Max. Mam nadzieję, że dobrze wyraziłem swoje intencje, jeśli
w którymś wcześniejszych postów Cię uraziłem to proszę o wybaczenie.

Pozdrawiam
Bodziu

Bogusław Kowalski
Instruktor Alpinizmu PZA [pza.org.pl]