Droga pomiędzy dudniącymi płytami i wirtualną rzeczywistością miała co najmniej jedno przejście na własnej (to, które znam - z przed jakichś 4 - 5 lat). Widzę, że teraz jest ładnie obita. Co prawda wali mnie to, bo w lądku raczej już się nie pojawię, ale obijanie szóstek robionych wcześniej na własnej to hmmm... krok w tył?