Witam,
robi się doprawdy coraz bardziej ciekawie ... Rozumiem siłę autorytetów, ba w końcu nawet pobieżna znajomość historii alpinizmu daje możliwość poznania mocy ich oddziaływania na środowisko wspinaczy. Na pewno nie tylko dla mnie takimi autorytetami jest i Wojtek Kurtyka ("wspinacz doskonały") i Grzegorz Głazek (taternik, znawca Tatr). Rozumiem też element rywalizacji i współzawodnictwa we wspinaniu, przekładający się a to na magię liczb, a to na pierwszeństwo wejść szczytowych, uklasycznień, czy powtórzeń etc. Nie rozumiem tylko jednego, zwłaszcza w kontekście artykułu Grzegorza Głazka, czemu ma służyć ta wyliczanka, arytmetyka ilości wyciągów przemnażanych przez długośc liny, analiza nachyleń, rozważanie wysokości śćiany ... skoro jak wszyscy wiemy z relacji Marcina Michałka osiągnięto grań! Gdzie się podziało zaufanie do słowa, to podstawowe i niekiedy jedyne kryterium porównywania wyników w alpiniźmie i himalaiźmie? Czy to zaufanie do słowa zmiecione zostało siłą autorytetu Wojtka Kurtyki? Uważam, że postępujęmy bardzo nie fair wobec "chłopaków z Malanphulan" ... kwestionując nie tylko wycenę drogi, ale i styl przejścia, a teraz to już chyba nawet fakt zdobycia ściany ...
Pozdrawiam Krzysiek